Aktualny czas: 19-04-2024, 01:46 Witaj! (LogowanieRejestracja)

Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Proszę o pomoc..
Autor Wiadomość
Anna Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 2
Dołączył: Jun 2011
Reputacja: 0
Post: #1
Proszę o pomoc..
Witam,
od dłuższego już czasu zaglądam na podobne strony, czytam historie ludzi, którzy przechodzili przez to, przez co ja teraz przechodzę. Uświadomienie sobie faktu, że mam jakiś problem, z którym sobie nie radzę zajęło mi bardzo dużo czasu. Zawsze myślałam, że wszystko mam pod kontrolą, a to co robię robię tylko po to, żeby się rozluźnić i nie myśleć za dużo, albo po prostu, żeby móc zasnąć w nocy. Teraz wiem, że tak nie jest.
Postanowiłam nie czekać już i poszukać pomocy. Wydaje mi się że to co dzieję się teraz w moim życiu ma źródło w mojej przeszłości tej dalszej i bliższej. Choć może jest to tylko tłumaczenie siebie.
Zacznę od początku. Wychowałam się w niepełnej rodzinie. Moja mama przez kilkanaście lat żyła z ojcem, który był alkoholikiem i to życie było z tego co wiem koszmarem. Ojciec pił, nie wracał całymi tygodniami, potem przychodził przepraszał, obiecywał, że się zmieni. A mama mu wybaczała.. Ja pojawiłam się na świecie dość późno, moja siostra była już prawie dorosła a ja byłam raczej „nieplanowaną” niespodzianką. Podobno mój ojciec był bardzo szczęśliwy i po moim urodzeniu zaczął chodzić na terapię, chciał coś zrobić z tym. Ale pojawiły się problemy z pracą wyjechał więc do Niemiec na kilka miesięcy.. Już nie wrócił. Miałam wtedy 3 latka, nie pamiętałam go. Całe dzieciństwo spędziłam z mamą która dzień w dzień czekała..na list od niego, na to że da znak, że wróci. Mama była cudowna starała się dać mi wszystko, żebym nie czułą się gorsza..ale czułam się zawsze. W szkole na podwórku.. Tak jakoś podświadomie. Wychowałam się w małym miasteczku gdzie wszyscy się znają. Pamiętam jak kiedyś ..miałam może 7 lat szłam do sklepu i sąsiadku zatrzymały mnie i spytały „jak tam tatuś? Nie odzywa się? Pije jeszcze?”. Głupie bezmyślne baby... Nie lubiłam wychodzić do ludzi, wydawało mi się że wszyscy widzą po mnie, że mój ojciec pije i że to w dodatku moja wina. Obwiniałam się za to co zrobił mnie a zwłaszcza mamie. Ja nawet za nim nie tęskniłam, jak można tęsknić za obcym człowiekiem. Gdy dorosłam postanowiłam sobie, że dość tego.. i zaczęłam żyć w miarę normalnie. Przestałam czuć się nikim. Ale też wtedy go znienawidziłam chyba. Modliłam się codziennie o to, żeby on tylko nigdy nie wrócił. Żeby tylko o nim zapomnieć, żeby się znów nie wstydzić i nie wpaść w ten stan. Poszłam na studia, poznałam mojego przyszłego męża..I było dobrze, pierwszy raz w życiu czułam się potrzebna, bezpieczna.. Długo to nie trwało. Pewnego razu gdy przyjechałam na weekend do domu dowiedziałam się, że ojciec napisał list. Po 20 latach.. Pisał że jest chory, jest w jakimś ośrodku, od dawna nie pije i że chciałby wrócić do nas, To długa historia w każdym razie-czego nie mogłam pojąć mama się w końcu zgodziła. Pewnie było to dla niej bardzo trudne też, nie rozumiałam wtedy tego. Przez jakiś czas nie byłam w stanie przyjechać tam, ale w końcu spróbowałam. Nie wiedziałam jak się zachowam, gdy go zobaczę.. Okazało się że poryczałam się jak dziecko. On też. Zresztą do dziś mam łzy w oczach gdy to wspominam.
Mieszkał u nas kilka miesięcy. Nagle pewnego dnia dostałam z domu telefon że nagle zmarł. Po prostu się położył i sobie zasnął. Nie zdążyłam mu powiedzieć że mu wybaczyłam i że go kocham, mimo, że przez niego nigdy nie byłam i nie będę normalna.
Potem z kolei wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie..moja córeczka. Dość wcześnie ale jest to jedyne czego w życiu nie żałuję. Musiałam na jakis czas przerwać studia. Wróciłam do domu. Ojciec mojego dziecka mówił że się cieszy że nigdy nas nie zostawi itd. Wiedział jaką miałam przeszłość i jak marzę o normalnym pełnym domu. Tu tez nie chce wchodzić w szczegóły. Po roku zostawił nas. Zostałam bez pracy, z przerwanymi studiami i małym dzieckiem. Byłam przerażona i załamana. Nie tak planowałam życie, ale też miałam świadomość, że to tylko i wyłącznie były moje decyzje za które teraz płacę. Wtedy zaczęłam mieć problemy. Najpierw ze sobą .Potrafiłam pół dnia leżeć w łóżku, nie wstawać, nie czesać się..a przecież miałam malutką córeczkę. Na szczęście moja mama w porę to zauważyła i mi pomogła. Pomogła w tym znaczeniu, że powiedziała mi, że dam sobie rade, że będzie dobrze, Choć wiem jak ją to bolało, że powtarzam jej los. Że też zostałam sama. Gdy Wiktoria miała 1,5 roku i zaczynałam się dźwigać jakoś i planować życie.. Mama zachorowała. Miała guza trzustki. Dwa miesiące mieszkałam w szpitalu, operacje, przerzuty totalna masakra. Bardzo cierpiała, tak chciała żyć, tak walczyła. Ale pewnego dnia gdy siedziałam przy jej łóżku, wzięła mnie za rękę i zapytała..”Anusiu kiedy to się skończy?”. Powiedziałam jej wtedy, że dam sobie rade, że może już iść. Zmarła dwa dni później.
Nie wiem co było dalej. Jakoś minęło od tego czasu już 3,5 roku. Jakoś żyję. Ale od wtedy.. zaczęłam sobie pomagać radzić z problemami. A raczej o nich zapominać. Coraz częściej alkoholem. To nigdy nie było i nie jest tak, że piłam przy dziecku, czy w ciągu dnia, czy upijałam się tak, że nie wiedziałam co robię. Po prostu całymi dniami byłam i jestem sama. Nie mam z nikim kontaktu, czasami chciałoby się po prostu pogadać z kimś. Siadałam wieczorami w tym pustym pokoju i..poprawiałam sobie nastrój. Bez tego bym nie zasnęła chyba. I nikt nic nie widział i nie wie do dziś. NIKT. Sama tez długo nie widziałam, potem zaczęłam sobie mówić, przecież nic się nie dzieje, jak będę chciała przestanę, przecież inni piją więcej. Długo tak było. Być może rzeczywiście nie jest aż tak źle ale mam poczucie, że bez tego nie dałabym rady., A to już chyba jakiś zły sygnał. Być może starczy mi sił żeby przestać, a być może nie ma takiej potrzeby. Sama już nie wiem. Ale czasami budzę się rano i myślę tylko o tym żeby dzień się skończył. Żeby był wieczór, mała zasnęła, a ja będę mogła.. sobie lekko odpłynąć. Chciałabym umieć napić się czegoś czasami, tak dla siebie a nie dlatego, że muszę. To chyba tyle jak na razie. Jeśli ktoś to przeczytał to z góry dziękuję, nie wiem co to mi da ale pierwszy raz o tym napisałam i wierzę, że coś się zacznie zmieniać. Już nie tyle dla mnie, ale dla mojej córeczki.Ona ma tylko mnie i ja muszę mieć siłę dla niej. Jeśli to co napisałam jest chaotyczne to przepraszam ale od kilku dni nic nie „wzięłam’ i jestem dość niespokojna. Wiem, że każda historia jest podobna nie jestem wyjątkiem, ale wierzę że mimo to ktoś powie, że dam sobie radę i jeszcze będzie dobrze. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
07-06-2011 09:22
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
aska2520 Offline
Member
***

Liczba postów: 88
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #2
RE: Proszę o pomoc..
Droga Anno. Witam na forum. Bardzo wzruszyla mnie twoja historia, to naprawde ciezkie mowic o takich sprawach otwarcie, ale super ze tobie sie udalo. Ja zawsze narzekam sama do siebie, a w cale w zyciu nie bylo mi tak zle, przynajmniej nie w domu rodzinnym, potem sama pakowalam sie w klopoty.
Chce Ci powiedziec, ze i tak mimo tego co cie w zyciu spotkalo jestes silna. No i dobrze, bo masz dla kogo zyc, dla twojej wspanialej i malutkiej coreczki. Staraj sie zyc ta mysla, bo ona ma tylko ciebie i tylko ty jestes jej swiatem i pamietaj o tym. Tylko w tobie ma oparcie i staraj sie o tym pamietac. Moze powinnas skorzystac z pomocy psychologa, to czesto pomaga, zwlaszcza jak nie ma z kim pogadac.
Napewno dasz sobie rade i trzeba mocno wierzyc to, ze wszystko sie jeszcze ulozy i ze ty i twoja corcia bedziecie szczesliwe. Zycze ci tego z calego serca i pisz tutaj, zawsze sprobujemy ci pomoc, chociaz emocjonalnieSmile
07-06-2011 11:27
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Elżbieta Kalinowska Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 154
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #3
RE: Proszę o pomoc..
Witaj Anno, kiedy czytam z iloma trudnymi sytuacjami sobie w życiu radziłaś myślę, że masz naprawdę dużo siły, że się nie poddałaś - nie odpłynęłaś w depresję, kiedy mała była malutka, w jakiś sposób pozwoliłaś mamie odejść... Radzisz sobie i wcale nie jest dziwne, ze czasem chciałabyś nie czuć, nie myśleć.
Kłopot tylko w tym, że pchasz się w pułapkę, w którą już wielu ludzi weszło - alkohol w żaden sposób nie pomaga. Daje Ci chwilę izolacji od tego co jest w Twoim życiu, ale to jest tylko chwila za którą słono płacisz.
W dłuższym czasie alkohol działa depresyjnie i Twoja wiara w możliwości poradzenia sobie, oraz odporność na stres radykalnie spadają.
Powoli niezauważalnie dla siebie tracisz kontrolę nad swoim życiem, nie tylko na piciem. Jeszcze to kontrolujesz, jeszcze Twoje córka nie widzi tego, że pijesz - będzie wiedzieć to szybciej niż się spodziewasz, choć może Ci o tym nie powie.
Potrzebujesz alkoholu alby się od czegoś odciąć, co jest obecne w Twoim życiu. Kiedy się odcinasz nie sprawiasz, że Twoje życie zaczyna wyglądać lepiej, że to od czego chcesz uciec znika. Dalej to jest obecne, więc wciąż będziesz mieć potrzebę odcinania się. Możesz to zmienić, żyć lepszym dla siebie życiem, z którego nie będziesz mieć potrzeby uciekać, wówczas alkohol nie będzie tak potrzebny jak teraz.
O tym jak działa alkohol pity na smutek napisałam więcej w artykule: http://ekalinowska.pl/alkohol-nie-jest-l...-na-smutek

Zobacz jak przestać kręcić się w kółko i zacząć szukać rozwiązań. KLIKNIJ >>>
09-06-2011 11:21
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
romanj522 Offline
Member
***

Liczba postów: 151
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #4
RE: Proszę o pomoc..
cyt: " od kilku dni nic nie „wzięłam’ i jestem dość niespokojna. Wiem, że każda historia jest podobna nie jestem wyjątkiem, ale wierzę że mimo to ktoś powie, że dam sobie radę i jeszcze będzie dobrze."
To jest Anno wołanie o pomoc więc nie czekaj wołając tylko idź do specjalisty ale w pierwszej kolejności do lekarza psychiatry który ma możliwość (prawo) przepisać Ci leki które zmniejszą napięcie nerwowe,niepokój i przede wszystkim głód alkoholu o którym piszesz (cyt."i od kilku dni nic nie „wzięłam’ i jestem dość niespokojna") masz jego świadomość,dopiero jak ustabilizujesz te problemy ma sens spotkanie z terapeutą.
Piszę to z własnego doświadczenia i jeśli mogę ostrzec to wiedz że każdy kolejny kieliszek to kolejny krok w coraz głębsze uzależnienie i to "samo się nie naprawi niestety".
Ja piłem wiele lat popadałem w uzależnienie też w sposób początkowo niedostrzegalny aż było tak jak było ,nie mogłem spać ,jeść czytać ,bo brak koncentracji nerwy i lęki zupełnie nieracjonalne i pomimo kilkunastu terapii efekty mizerne,dopiero jak sam kazałem wdrożyć sobie wspomaganie farmakologiczne jakimś dla niektórych może "cudem"nie odczuwam tej nieprzepartej potrzeby wypicia.
Świat odzyskał właściwe barwy i proporcje i pomimo problemów z poprzedniego trybu życia jakoś nie potrzebuję alkoholu.
Jest to dość prosty mechanizm j"jak nie jestem głodny to po prostu nie szukam jedzenia" podobnie z alkoholem u osoby uzależnionej.
Oczywiście głębokość uzależnienia jest różna u różnych ludzi,jeden postanowi i nie pije ??? inny podpisze u księdza ??? jeszcze inny pójdzie na terapię ??? -ja już pół roku nie odczuwam potrzeby wypicia więc nie piję więc coś w tym jednak jest.
Na tym forum założyłem wątek pt "Farmakologiczne leczenie alkoholizmu" może zajrzyj tam .Smile
Na pewno będzie dobrze Anno Smile
19-06-2011 10:39
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
Exclamation Prośba o pomoc w sprawie uzleżnionej matki córka. 1 2,528 26-05-2018 15:45
Ostatni post: córka.
  Pomoc dla babci, gdzie zacząć ? bib 2 5,854 14-10-2014 11:15
Ostatni post: Wacek

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości