Aktualny czas: 19-04-2024, 05:56 Witaj! (LogowanieRejestracja)

Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Autor Wiadomość
oRMo Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 5
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #1
Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Witam wszystkich!
Jestem na tym forum pierwszy raz, bo właściwie pierwszy raz szukam pomocy. Znalazłam się tutaj dzięki postowi użytkownika "karolina". Moja historia jest bardzo podobna. W sierpniu skończę 18 lat, a mam wrażenie jakbym żyła już dwa razy dłużej. Moje problemy sięgają wczesnego dzieciństwa. Pamiętam jak mój tata wracał z pracy, często pijany, pamiętam awantury w nocy, pamiętam jak dwa razy się wyprowadzał. Mieszkaliśmy wtedy u dziadków. Moja babcia często chodziła i przeklinała tak po prostu, cały czas było źle, mimo tego, że mój ojciec pracował po dwanaście godzin (a czasem), to był leniem, bo po pracy nie chodził na pole. Wtedy miałam wrażenie, że to moja mama jest biedna, bo tata nie chciał się dostosować. Gdy wyprowadziliśmy się do własnego domu, a moja matka znalazła pracę sytuacja zmieniła się diametralnie. Miałam wtedy siedem lat i pamiętam jak moja matka zrobiła ojcu awanturę, nie kojarzę już o co, pamiętam tylko, że było ciemno, a ja się bałam. Gdy kłócili się w pokoju obok stałam przy ścianie słuchałam i płakałam. Gdy moja matka znalazła pracę zaczął się mój koszmar. Zaczęła pić. Wtedy tata już się kontrolował i robi to zresztą do tej pory. Nie pije regularnie, owszem lubi wypić piwo, ale nie często i nie ukrywa się z tym. Jest teraz zupełnie normalnym człowiekiem, nie pije sam i co najważniejsze dla mnie nie ukrywa się z tym. Moja matka zupełnie się nie kontroluje. Gdy byłam młodsza, w drodze ze szkoły modliłam się, żeby moja matka nie była pijana. W domu moje reakcje, postronnemu obserwatorowi mogłyby wydawać się irracjonalne, ale teraz wiem, że to było normalne. Krzyczałam, płakałam, błagałam i prosiłam. Nic innego nie mogłam zrobić. Potem zaczęłam uciekać. Matka przestała pić gdy ponad dwa lata temu zaszła w ciążę z moją siostrą. Jakieś dwa tygodnie temu znów się zaczęło. Moja siostra ma teraz 1,5 roku i to właśnie ze względu na nią postanowiłam poszukać jakiejś pomocy. Nie chcę, żeby ona przechodziła to co ja. Szczerze powiedziawszy to teraz już mam moją matkę tam "gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę", ale małe dziecko nie jest przecież niczemu winne, tak jak i ja nie byłam. Nie wiem co mam zrobić... Jeżeli zostawię to tak jak jest... Boję się po prostu, że moja siostra stanie się taka jak ja. Wydaje mi się, że popadam w paranoję. Mam uczucie ciągłego niepokoju, mam wrażenie, że ludzie mówią o mnie za moimi plecami, obgadują mnie, nigdy nie jestem dość dobra. Mam lęki, gdy myślę o niektórych sprawach wpadam po prostu w panikę. Chciałabym znaleźć jakiś sposób, by uchronić moją siostrę od tego wszystkiego. Co powinnam zrobić? Wiem, że muszę chociaż spróbować, bo inaczej na pewno zwariuję.
29-05-2011 20:42
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #2
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Witam!
Przede wszystkim ważne jest to, że zdajesz sobie sprawę z tego, co dzieje się w Twojej rodzinie, dlatego możesz być wsparciem dla swojej dorastającej siostry. Jest jednak ryzyko, że Ty, jako starsza z rodzeństwa, możesz przyjąć rolę tzw. bohatera rodzinnego i brać wszystko na siebie, co nie jest też rozwiązaniem. A co z Twoim ojcem? Piszesz, że teraz jakby role się zmieniły i to Twoja matka ciągle pije. Czy Twój ojciec widzi ten problem? Rozmawialiście o tym? Czy ojciec jest teraz dla Ciebie wsparciem? Napisz coś o Waszych relacjach.
Dobrze, że martwisz się o swoją siostrę, ale raczej nie będziesz w stanie jej pomóc, dopóki najpierw nie zatroszczysz się o siebie i nie pomożesz sobie.

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2011 22:23 przez mycha88.)
29-05-2011 22:21
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
oRMo Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 5
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #3
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Dziękuję za odpowiedź.
Mój tata teraz jest zupełnie normalnym człowiekiem. Już nie pije. Tzn nie tak jak moja matka, nie jest nałogowcem. Widzi problem i wspiera mnie, próbuje coś zmienić chociaż na mojej matce żadne rozmowy nie robią wrażenia. Twierdzi, że czy ona pije czy nie to jest jej własna sprawa, a my mamy się w to nie wtrącać. Ostatni "epizod" skończył się ogromną awanturą, a matka spała w letniaku.
Tata mimo tego, że kiedyś rzeczywiście miał problem z alkoholem teraz jest zupełnie innym człowiekiem. Nie czuje już żadnego przymusu picia. Może nie jest w stanie wyrazić swoich uczuć tak jakby chciał, to jest właściwie moją jedyną nadzieją. Nie potrafi mówić o tym co czuje, ale jeżeli poproszę go o pomoc, to wiem, że mi pomoże. Nie jest oczywiście idealny, tak jak ja zresztą. Czasem kłócimy się o głupie rzeczy, ale wydaje mi się, że to takie typowe relacje rodzic-dziecko, bo kto nie kłócił się kiedyś z rodzicami.
Jeżeli chodzi o ostatni "epizod" to dla mnie osobiście oznacza to początek nowego koszmaru. Znów wracam do domu i modlę się, żeby matka była trzeźwa. Przez tyle czasu byłam szczęśliwa i żyłam jak normalna nastolatka, a teraz... Mój ojciec musiał wyskakiwać przez okno, bo zamknęła nas wszystkich w domu. Wróciły do mnie takie dziwne myśli. Wiem, że to głupie, ale kiedy moja matka jest pijana i nie mam jej w zasięgu wzroku to boję się, że zrobi coś głupiego. Może to dlatego, że różne głupie pomysły już przychodziły jej do głowy, a ja teraz boję się, że będzie gorzej. Z domu zaczął znikać nawet spirytus przeznaczony do celów, że tak to ujmę "medycznych" (chodzi o leczenie przeziębienia, okłady na gardło i te sprawy). Nie wiem jak tym razem sobie z tym wszystkim poradzę.
Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale wszystko zaczęło się gdy moja matka poszła do pracy. Tam wódka stała w szafce obok herbaty, kubków i łyżeczek. Nikomu to nie przeszkadzało. To, że czasami piły w pracy, było dla nich chyba normalne. Nie wiem czy to zły wpływ współpracowniczek, stres czy coś innego i szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie przyczyna.
Piszesz, że powinnam pomóc sobie. Problem w tym, że ja zupełnie nie wiem jak to zrobić. Nie wiem nawet od czego zacząć dlatego właśnie postanowiłam zapytać najpierw tutaj, poprosić o radę kogoś kto już to przeszedł.
30-05-2011 18:57
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #4
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
(30-05-2011 18:57)oRMo napisał(a):  (...) na mojej matce żadne rozmowy nie robią wrażenia. Twierdzi, że czy ona pije czy nie to jest jej własna sprawa, a my mamy się w to nie wtrącać.

Znam te tłumaczenia, bo mój ojciec jest alkoholikiem i zawsze twierdzi, że jego picie to jego sprawa i nic nam do tego, a tylko mu przeszkadzamy i nie pozwalamy się normalnie napić, a przecież "ma do tego prawo". Rozumiem, jak to jest. A czy te rozmowy odbywały się kiedy Twoja mama była pod wpływem alkoholu, czy kiedy była trzeźwa? Pytam, bo to dosyć ważne. Z alkoholikiem o tym problemie trzeba rozmawiać wtedy, kiedy jest trzeźwy, bo po pijanemu i tak nic do niego nie dotrze i nie będzie pamiętał treści rozmowy, ani Twoich argumentów (co oczywiście nie oznacza, że na trzeźwo w mig wszystko zrozumie). Wiem jednak, że takie tematy może być Ci ciężko poruszać w sytuacji, kiedy mama jest trzeźwa, bo jednak to już nie są te same emocje i człowiek często się waha i zwyczajnie rezygnuje. Może warto podsunąć mamie jakieś adresy placówek, które zajmują się problemem uzależnienia?
Pamiętam, jak Romanj w wątku dotyczącym kwestii, czy namawiać alkoholika do leczenia uparcie twierdził, że trzeba o bliskich walczyć. Ale potem dodał też, że oczywiście nie można jednak w tym zatracić całkowicie siebie (mam nadzieję, że wszystko dobrze przytoczyłam).
Powiem tak - ja wiele lat walczyłam z chorobą ojca i w wyniku tej walki sama ucierpiałam i to boleśnie; do dzisiaj nie mogę się pozbierać zarówno psychicznie, jak i fizycznie - bo jedno łączy się z drugim. Staram się teraz jakoś od tego odsunąć, być z osobami, którym zależy na mojej obecności i które chcą ze mną dzielić swój czas. Straciłam wiele lat, dużo czasu, życia, energii na daremne próby pokazania ojcu, że problem jednak jest. W zamian otrzymałam tylko ciężki emocjonalny bagaż i na dzień dzisiejszy myślę sobie, że może tylko nie będę dzięki temu miała jakichś wyrzutów sumienia, że nic nie zrobiłam. Ale czas najwyższy przestać żyć za kogoś i zająć się sobą. Jest to dla mnie bardzo trudne, ale wierzę, że się uda. Dlatego też uważam, że jeżeli rozmowy z mamą nic nie pomagają, to może trzeba po prostu...oderwać się? Może powiesz w tym miejscu "jak to, tak po prostu?", ale trzeba wiedzieć, co rozumieć tutaj przez "oderwać się".
"Oderwanie się nie jest oderwaniem się od osoby,
o którą się troszczymy, lecz od bólu, który
sprawia nam zaangażowanie się w jej sprawy."
Żeby Ci to lepiej zobrazować, polecam Ci ten artykuł, który rozpoczyna się właśnie od powyższego cytatu -->
http://ddabook.orangespace.pl/oderwanie.htm

Cytat: (...) Tata (...) Nie jest oczywiście idealny, tak jak ja zresztą. Czasem kłócimy się o głupie rzeczy, ale wydaje mi się, że to takie typowe relacje rodzic-dziecko, bo kto nie kłócił się kiedyś z rodzicami.

Mam nadzieję, że to takie "typowe" sprzeczki, a nie tylko próba tuszowania tego, co odczuwasz jako nieprzyjemne ze strony swego ojca, aby pozostawić jego postać jak najbardziej czystą i pewną.

Cytat: Wiem, że to głupie, ale kiedy moja matka jest pijana i nie mam jej w zasięgu wzroku to boję się, że zrobi coś głupiego.

Nie ma nic głupiego w tym, że boisz się o swoich bliskich. Martwisz się, że coś złego może stać się Twojej matce, bo Ci na niej zależy. Ale pamiętaj, że ona jest dorosłą osobą i nie jesteś w stanie jej kontrolować, ani wpłynąć na to, czy zrobi coś "głupiego", czy też nie. Ty nie zapoczątkowałaś jej picia, nie każesz jej pić i nie nalewasz jej wódki do kieliszka. Niczemu nie jesteś winna i nie jesteś w stanie kontrolować swojej matki, czy zapobiec temu, że coś stało się w wyniku jej picia.

Cytat:(...) Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale wszystko zaczęło się gdy moja matka poszła do pracy. Tam wódka stała w szafce obok herbaty, kubków i łyżeczek. (...) szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie przyczyna.

Przyczyna - może Twoja matka była zmęczona walką z problemami alkoholowymi Twojego ojca i sama sięgnęła po alkohol, żeby o wszystkim zapomnieć? Oczywiście to tylko przypuszczenia i w żaden sposób nie chcę w tym miejscu nikogo usprawiedliwiać.
Co do warunków w pracy - rozumiem to, bo mój tata niestety także ma w pracy kompanów do kieliszka. Czasem wydaje mi się, że obracając się w takim towarzystwie nie sposób zachować trzeźwość. Ale przecież kiedy pomyślę o moich znajomych, z których tak wiele imprezuje i drinuje ile wlezie - nie spowodowało to tego, żebym ja piła. Nikt nikogo nie zmusi do picia. Jeżeli ktoś nie potrafi, albo nie chce odmówić - jest problem. Ale da się odmawiać alkoholu i nie tracić przy tym fajnych znajomych.

Cytat:Piszesz, że powinnam pomóc sobie. Problem w tym, że ja zupełnie nie wiem jak to zrobić. Nie wiem nawet od czego zacząć (...)

Może zastanów się, czego byś chciała? Co byś chciała zmienić? Jak byś chciała żeby było z Twoim życiem? Możesz wypisać sobie to na kartce. A potem przypatrz się temu i wybierz te rzeczy, które bezpośrednio dotyczą Ciebie, Twoich potrzeb, emocji, marzeń, pragnień, zainteresowań i pomyśl, które z nich możesz zrealizować, o które walczyć właśnie dla siebie.

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
30-05-2011 23:41
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
oRMo Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 5
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #5
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Dziękuję za pomoc.

Odpowiadając na pierwsze pytanie, rozmawialiśmy (ja i mój tata) w obydwu sytuacjach. Z tym, że gdy była pijana to były raczej awantury. Jeszcze przed tą długą przerwą (nie piła podczas ciąży) przeprowadziłam kilka rozmów na trzeźwo i niewiele to dało, co najwyżej tydzień oddechu i znowu to samo. W gimnazjum miałam przez to ze sobą problemy, w drugiej klasie opuściłam chyba dwa miesiące szkoły. Udawałam chorobę, bo nie czułam się na siłach wychodzić z domu. Moje relacje z ludźmi były bardzo sztuczne, bo pilnowałam się, kłamałam, robiłam wszystko, żeby myśleli, że żyję normalnie. Teraz to się zmieniło. Po prostu nie rozmawiam o rodzinie, z wyjątkiem mojej siostry oczywiście Smile
Teraz zrezygnowałam zupełnie z rozmów o piciu, bo to nic nie daje, a ja byłam już zmęczona tą walką z wiatrakami.

Jeżeli chodzi o tatę, to nasze sprzeczki dotyczą takich codziennych rzeczy, np. nie posprzątałam, albo nie zadzwoniłam, że wracam później. Już wyjaśniliśmy sobie wszystko co stało się w dzieciństwie i mam wrażenie, że wybaczyłam, bo zrobił dla mnie więcej dobrego. Mój tata jest normalnym ojcem i nie mam do niego pretensji o to, że niekoniecznie potrafi mówić o uczuciach, bo na swój sposób mi je okazuje.

Jeżeli chodzi o problemy mojego ojca z alkoholem, to raczej nie było przyczyną picia mojej matki. Tata przestał pić kiedy przeprowadziliśmy się do własnego domu. Od pewnego momentu wszystko było w porządku, a potem znów się zepsuło. Moi rodzice mieli swoje problemy, a ja byłam za mała żeby je zrozumieć, a teraz po prostu nie mam ochoty w to wnikać.

Piszę własny pamiętnik. Tam zapisuję wszystkie swoje pragnienia, marzenia itp. Kilka zeszytów zawiera historię mojego życia od czwartej klasy szkoły podstawowej.
Chciałabym wreszcie wyrwać się z domu i zacząć własne życie. Ale muszę poczekać jeszcze rok, zdam maturę i jeżeli uda mi się dostać na moje wymarzone studia (indologia) to będę naprawdę szczęśliwa. Chciałabym wyjechać do Indii na stałe. O dalszej przyszłości jeszcze nie myślę.
31-05-2011 16:27
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #6
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
(31-05-2011 16:27)oRMo napisał(a):  Moje relacje z ludźmi były bardzo sztuczne, bo pilnowałam się, kłamałam, robiłam wszystko, żeby myśleli, że żyję normalnie. Teraz to się zmieniło.

Rozumiem, ciężko jest uświadomić sobie, że Ty jako dziecko nie masz się czego wstydzić, bo to nie Ty pijesz i tracisz kontrolę. Jednak normalne funkcjonowanie w szkole i z rówieśnikami jest niestety zakłócone. Oczywiście, nie jestem za tym, żeby wszystkim opowiadać o rodzinnych awanturach, bo i tak większość ludzi nie zrozumie o co tak naprawdę chodzi, ale warto mieć jakąś bliską osobę, np. przyjaciółkę, kogoś zaufanego, z kim można porozmawiać o tym, co dzieje się w domu, wyżalić się, podzielić emocjami i nie tłumić wszystkiego w sobie. Jeśli nie masz takiej osoby, warto dzielić się przeżyciami np. na takim forum, jak to, gdzie można znaleźć pomoc, wsparcie i zrozumienie ludzi o podobnych problemach. Ważne też żeby pamiętać, że nie musisz kłamać i kryć swojej matki. Wiem, że to może być trudne, jednak wstydliwe i dołujące, ale takie ukrywanie alkoholika, to pomaganie mu w nałogu i odbieranie mu możliwości ponoszenia odpowiedzialności za swoje czyny i konsekwencji działań.

Cytat:Moi rodzice mieli swoje problemy, a ja byłam za mała żeby je zrozumieć, a teraz po prostu nie mam ochoty w to wnikać.

Uważam, że masz rację. To, co się być może kiedyś stało między rodzicami to ich sprawa i Ty nie musisz się tym zajmować, dowiadywać ani tym bardziej próbować to rozgryźć, czy rozwiązać.

Cytat:Piszę własny pamiętnik. Tam zapisuję wszystkie swoje pragnienia, marzenia itp. (...) Chciałabym wreszcie wyrwać się z domu i zacząć własne życie. (...) zdam maturę i jeżeli uda mi się dostać na moje wymarzone studia (indologia) to będę naprawdę szczęśliwa.

Myślę, że pisanie pamiętnika, to bardzo dobry pomysł. Ma się miejsce, w którym można wyrzucić z siebie wszystko, czego nie chcemy dłużej nosić. Można też przyjrzeć się minionym zdarzeniom, czy odczuwanym emocjom z perspektywy czasu i zastanowić się nad nimi już na spokojnie, wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.
To wspaniale, że masz swoje cele i marzenia, do których dążysz. Życzę Ci bardzo, żebyś dostała się na swój wymarzony kierunek i mogła realizować się w tym, co Cię pasjonuje i co dawałoby Ci szczęście.
Pozdrawiam Cię serdecznie i zachęcam do dalszego dzielenia się swoimi doświadczeniami, czy problemami (ale także i osiągnięciami, radościami) z użytkownikami tego forum Smile

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
31-05-2011 21:03
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
oRMo Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 5
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #7
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Dziękuję za życzenia!

Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda żyć normalnie.
Czuję, że jeszcze trochę tak pożyję i po prostu zwariuję.

Nie wiem czy to moja wina, czy wina tego co się stało, ale mam wrażenie, że wariuję i nie radzę sobie ze sobą. Boję się, że pewnego dnia moje lęki przejmą nade mną kontrolę. Już teraz jestem podporządkowana dziwnym, irracjonalnym zachowaniom i chociaż wiem, że są głupie to nie potrafię się ich pozbyć.

Czytałam ostatnio temat o problemach z podejmowaniem decyzji... Zupełnie jakbym czytała o sobie. W głowie pojawiają mi się za i przeciw, a ja nie potrafię się zdecydować. Z jednej strony w domu, w moim pokoju czuję się bezpieczniej, a z drugiej szkoda mi tego co może mnie ominąć. Zawsze mam wątpliwości do ostatniej chwili, a potem żałuję, że nie wybrałam drugiej opcji.

Tak samo jest jeżeli chodzi o natręctwa. Tysiące razy sprawdzam czy mam wszystko w torebce, a i tak mam wrażenie, że czegoś zapomniałam, po wyjściu z domu nie opuszcza mnie takie dziwne uczucie. Jeżeli idę na przystanek autobusowy, nawet jeżeli wychodzę piętnaście minut wcześniej cały czas się oglądam, czy aby się nie spóźnię, a autobus nie jedzie mi za plecami. W domu odkładam wszystko na miejsce. Mimo tego, że u mnie zazwyczaj panuje bałagan, to niektóre rzeczy muszą stać w określonych miejscach, bo inaczej czuję się nieswojo. Przed wyjściem po kilka razy sprawdzam czy zamknęłam okna, wyciągnęłam wtyczki z kontaktów itd.

Najbardziej jednak dręczy mnie uczucie nieustającego niepokoju. Cały czas czuję, jakby za chwilę miało się coś stać, że o czymś zapomniałam, czegoś nie zrobiłam. Dręczy mnie przez cały dzień i opuszcza dopiero gdy kładę się do łóżka. Nie wiem co mam z tym zrobić, a czasem doprowadza mnie to wszystko do szału, bo nie mogę nawet chwili odpocząć...
01-06-2011 08:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #8
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
(01-06-2011 08:13)oRMo napisał(a):  Czuję, że jeszcze trochę tak pożyję i po prostu zwariuję.(...) Nie wiem czy to moja wina, czy wina tego co się stało, ale mam wrażenie, że wariuję i nie radzę sobie ze sobą.
(...) nie potrafię się zdecydować. Z jednej strony w domu, w moim pokoju czuję się bezpieczniej, a z drugiej szkoda mi tego co może mnie ominąć.
(...) Natręctwa (...)
Najbardziej jednak dręczy mnie uczucie nieustającego niepokoju.

To na pewno nie Twoja wina, to reakcja na zdarzenia, które miały miejsce w Twoim domu i które dzieją się nadal. To wszystko ma na Ciebie wpływ i daje o sobie znać w postaci takich właśnie objawów.
Ale skoro czujesz, że coś jest nie tak i widzisz to, to czas podjąć działania w kierunku zmian, zmierzające ku lepszemu.
Polecam Ci do przeczytania cały wątek "Odpowiedzialność za własne życie"
http://www.leczmy-alkoholizm.org/forum/s...hp?tid=137
Wszystko, o czym tam pisaliśmy, było przynajmniej dla mnie dosyć trudne do zrozumienia, a tym bardziej do zaakceptowania, ale staram się jakoś do tego przekonać, bo czuję, że jest w tym prawda i sens.
Zdanie sobie sprawy z pewnych faktów, z pewnych spraw, jest pierwszym i jednym z ważniejszych kroków do lepszego życia.

Jeśli chodzi o problemy z podejmowaniem decyzji, to niestety nie jestem chyba w stanie Ci pomóc, bo jak pewnie zauważyłaś, to ja zakładałam tamten wątek i też mam problem z niezdecydowaniem.
Jeżeli czujesz, że coś Cię omija, że coś tracisz, to chyba warto próbować się przełamać w jakiś sposób i wychodzić poza swoją strefę bezpiecznego pokoju. Może trzeba na zewnątrz poszukać czegoś, co będzie Cię wyciągać z pokoju? Zapisać się na jakieś kółko, treningi, czy coś w tym stylu?

Jeśli chodzi o natręctwa. Też wiele razy sprawdzam, czy zamknęłam okna, drzwi, czy zakręciłam kran itp. Z jednej strony warto sobie zdać sprawę, że nie ma nic złego w pamiętaniu o tych wymienionych rzeczach, bo są konieczne dla naszego bezpieczeństwa. Z drugiej strony ważne jest, ile razy sprawdzamy, czy wszystko jest ok.
Może zaplanuj sobie, że przed najbliższym wyjściem np. 2 razy sprawdzisz okna, 3 razy kuchenkę i 2 razy drzwi? Możesz napisać sobie też na kartce taką listę rzeczy, które lubisz sprawdzić przed wyjściem i przed każdym wyjściem po sprawdzeniu odhaczaj je, dzięki czemu będziesz po wyjściu bardziej pewna, że wszystko zrobiłaś.
Co do sprawdzania, czy wszystko wzięłaś z domu: też tak czasem mam, ale staram się myśleć, że nawet jeżeli zapomnę niektórych rzeczy, to świat się przez to nie zawali, jakoś dam radę. A dla pewności te najważniejsze rzeczy np. ważne dokumenty, pakuję do torby dzień wcześniej, wieczorem, na spokojnie.
Piszesz: "Cały czas czuję, jakby za chwilę miało się coś stać" - masz coś konkretnego na myśli? Czego najbardziej się boisz? Spróbuj to ściślej skonkretyzować, nazwać.

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
01-06-2011 13:04
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
oRMo Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 5
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #9
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
Zauważyłam, że ten wątek o decyzjach został założony przez ciebie Smile Z tym sobie jeszcze jakoś radzę. W większości przypadków udaje mi się zmusić do wyjścia, a potem stwierdzam, że zazwyczaj jest fajnie. Muszę jednak tutaj podkreślić, że to dzięki moim wspaniałym przyjaciołom (znalazłam ich stosunkowo niedawno, ale chociaż nie wiedzą wszystkiego o moich problemach, to mnie wspierają, a w szczególności moja najlepsza przyjaciółka).

Jeżeli chodzi o ten dziwny niepokój, to czasami jest to zupełnie irracjonalne uczucie, pojawiające się gdy siedzę w fotelu i czytam książkę, albo oglądam telewizję. To coś w stylu napadów paniki, serce bije bardzo szybko, mam duszności, ręce mi się pocą, w gorszych przypadkach się trzęsę.
Niepokój (nie ma on żadnej przyczyny) nasila się gdy jest ciemno. Ciągle spoglądam za siebie, patrzę w okna, czy się tam "coś nie czai". Z łazienki wracam biegiem, bo wydaje mi się, że ktoś idzie za mną. Co ciekawe w dzień mi się to nie zdarza.
Mam też skłonność do wyobrażania sobie najróżniejszych czarnych scenariuszy, a moje "wizje" jeszcze bardziej mnie przerażają. Staram się ze wszystkich sił wyrzucić je z głowy, albo jeśli mam taką możliwość zająć się czymś innym, ale to nic nie pomaga. Natrętne myśli ciągle wracają. Np. gdy idę ulicą, a z naprzeciwka jedzie ciężarówka (mam szczególną awersję do niebieskich, ponieważ miałam taki sen o trzech tirach, które najpierw próbowały mnie przejechać, a potem jedna wybuchła, we śnie czułam jak się palę, obudziłam się zlana potem i przestraszona) wyobrażam sobie mimo woli, że nie wyrobi na zakręcie i potrąci, a właściwie to rozjedzie właśnie mnie. Panicznie boję się też burz, gdy tylko słyszę grzmoty, widzę błyskawice mam atak paniki, od razu przed oczyma staje mi pożar, albo jakieś powalone drzewo.
Gdy mój ojciec nie wraca o czasie z pracy pojawiają się myśli o wypadkach, niepokój, staję się nerwowa.
Nie jestem w stanie poruszać się sama w nowych miejscach, czuję się zagubiona, bezradna. Nie mam orientacji w terenie i boję się, że się zgubię. Sama jeżdżę tylko do małego miasta niedaleko, które znam tak dobrze, że mogę swobodnie się po nim poruszać. Nigdy nie zdecydowałabym się na samodzielną wyprawę np. do Łodzi czy Warszawy, nawet gdyby mieli mi zapłacić. Będąc u cioci właśnie w stolicy tata próbował mnie namówić żebym sama wróciła do bloku, oczywiście wytłumaczył mi gdzie mam iść. Po 100 metrach usiadłam na pierwszej napotkanej ławce, bo dopadł mnie strach i czułam się zdezorientowana. Dopiero gdy tata wracał z zakupami wróciłam z nim. Czasami tak mnie paraliżuje, że nie mam siły się ruszyć.

Forum powoli czytam, wtedy gdy mam na to czas i znajduję tutaj coraz więcej przydatnych wiadomości. Jestem bardzo wdzięczna za wszystko czego się tutaj dowiedziałam i pomoc jaką uzyskałam.
01-06-2011 20:33
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #10
RE: Rodzinny problem i niepokój o przyszłość
(01-06-2011 20:33)oRMo napisał(a):  Staram się ze wszystkich sił wyrzucić je z głowy, albo jeśli mam taką możliwość zająć się czymś innym, ale to nic nie pomaga.

Takie próby niewiele mogą pomóc, bo tworzy się tzw. hiperdostępność, czyli jeżeli nie chcesz o czymś myśleć, to akurat to będzie na siłę chodzić Ci po głowie. To tak samo jak z sytuacją, kiedy nie podoba Ci się jakaś piosenka, ale ciągle ja słyszysz w myślach i to denerwuje, ale znika, kiedy przestajesz z tym walczyć.
Dzisiaj już późno i nie dam rady nic więcej mądrego napisać, postaram się dodać coś jutro.

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
01-06-2011 23:10
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
Bug Trudność w uzmysłowieniu uzależnionej osobie w rodzinie jaki problem ja dotknął. karolina 3 5,639 11-05-2011 20:09
Ostatni post: romanj522

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości