![]() |
|
DDA w związkach - Wersja do druku +- Strona główna (http://www.leczmy-alkoholizm.org/forum) +-- Dział: Tematyczne (/Forum-tematyczne) +--- Dział: Dorosłe dzieci alkoholików (/Forum-dorosle-dzieci-alkoholikow) +--- Wątek: DDA w związkach (/Thread-dda-w-zwiazkach) |
RE: DDA w związkach - mycha88 - 29-05-2011 13:18 (29-05-2011 01:07)Alex napisał(a): widzę, że to nie jest tylko strach, ale mam wrażenie, że niemalże nienawiść. (...) Podkreślam kolejny raz, że to nie jest żaden strach. Dalej: nie chodzi tylko o zawody "miłosne" (mówimy w ogóle o jakiejś "miłości"?). Mimo tytułu wątku ja w swoich postach miałam na myśli ogólnie cały ten "wspaniały" męski gatunek i wszelkie z nimi relacje, z których nigdy nie wiadomo, jaki numer wywiną! Jeżeli chodzi o Twoje zdanie co do własnego zezwalania na bycie wykorzystywaną, to niestety, ale zrobiło mi się bardzo przykro. Masz prawo do takiego zdania, takiej opinii i postawy. Nie gniewam się za to na Ciebie, nie, nie. Po prostu zrobiło mi się bardzo smutno w momencie, kiedy widzę słowa, w których cała wina za ten ból i cierpienie, który przeszłam/przechodzę jest spychana wyłącznie na mnie ![]() Może lepiej zakończmy ten temat (o mnie). RE: DDA w związkach - Alex - 29-05-2011 13:30 Mycho, ja absolutnie nie chciałam Cię urazić. Odniosłam się do słów: "... być ofiarą, marionetką, z którą można robić co się chce i mieć ją na każde zawołanie" I tutaj nie zmienię zdania. To, że ktoś chciałby zrobić ze mnie swoją marionetkę, nie znaczy, że ja się nią stanę. To, że ktoś potrzebuje kogoś do wykorzystywania, nie oznacza, że ja będę tą wykorzystywaną, bo ja się na to po prostu nie godzę. Ktoś, do kogo nie mam jeszcze zaufania może jednorazowo zrobić coś, co ustawi mnie na takiej pozycji, ale ciąg dalszy zależy już wyłącznie ode mnie, ja mogę w to wejść lub nie. Jeśli mam odczucia, że ktoś chciałby żebym była na każde jego zawołanie, to ja albo próbuję wpływać na tą sytuację albo jeśli nic nie można zmienić, dziękuję bardzo takiemu komuś i zrywam znajomość. To, czy będziemy marionetkami zależy wyłącznie od nas. To nie jest fajna świadomość niestety, bo łatwiej jest myśleć, że to nie od nas zależy nasze szczęście. I to dotyczy nie tylko związków. To samo dzieje się we wszystkich relacjach z ludźmi. Chyba, że pisząc te wszystkie słowa, które cytuję, miałaś coś zupełnie innego na myśli niż napisałaś. RE: DDA w związkach - mycha88 - 29-05-2011 13:35 (29-05-2011 13:30)Alex napisał(a): Odniosłam się do słów: "... być ofiarą, marionetką, z którą można robić co się chce i mieć ją na każde zawołanie" . Spróbuję jaśniej. Jest jeszcze coś takiego, jak manipulacja i czasem zanim człowiek się połapie, że ktoś ją wobec niego stosuje, trochę już minęło i wtedy jest złość, że było się ślepym i tak głupim. Co do tego powyższego cytatu - chodziło mi o to, że w większości relacji, jakie miałam z facetami, odniosłam wrażenie, że oni żyją takim przekonaniem, że druga osoba (no w tym przypadku moja nędzna osoba) jest czymś, co można traktować jak zabawkę i marionetkę. Teraz trochę inaczej? RE: DDA w związkach - Alex - 29-05-2011 14:12 Wiesz co, świetnie rozumiem, to co czujesz i zawarłaś w słowach: "Po prostu zrobiło mi się bardzo smutno w momencie, kiedy widzę słowa, w których cała wina za ten ból i cierpienie, który przeszłam/przechodzę jest spychana wyłącznie na mnie" Tak, to boli. Uświadomienie sobie tego, że większość rzeczy w życiu i tych złych i dobrych zależy od nas samych niestety musi boleć. Mnie też bardzo bolało, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę już obarczać winą swojego szefa za te lata mojego cierpienia. To było kilka lat koszmaru i bardzo bolała świadomość, że nie tylko on jest temu winny. Bo jak pisałam w innym wątku, to przede wszystkim ja decyduję o tym czy przyjmę zło, które ktoś chce mi wyrządzić. Ale powiem Ci coś, ta świadomość boli tylko początkowo. Bo potem, daje poczucie wolności i uwalnia od strachu. Skoro sama jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem, to mogę tak wybierać w życiu i nim kierować, że będę szczęśliwa. Skoro moje życie zależy przede wszystkim ode mnie, a nie od innych ludzi, to już nie muszę się tak bać, że ktoś będzie mnie krzywdził. To pozwala bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość. Mycha, to dziwne, że byłaś w relacjach głównie z manipulantami... To przecież nie jest cecha przypisana do płci męskiej i np ja sama rzadko spotykam takich facetów. Jak to się stało, że nie zauważyłaś, że ktoś Tobą manipuluje? Nie chciałabym teraz za bardzo uogólniać, ale poza przypadkami wybitnych manipulantów, manipulację można rozpoznać i się jej nie dać. To już nawet może nie chodzi o rozpoznawanie manipulacji, ale o to, że skoro wiem czego potrzebuję w relacji z drugim człowiekiem, jeśli wiem jak chciałabym być traktowana i dążę do równowagi brania/dawania, to nie będę trwać w relacji, w której ktoś mnie eksploatuje. Poza tym są ludzie, którzy są bardziej podatni na manipulację i wykorzystywanie. Np bardzo łatwo jest manipulować ludźmi o niskim poczuciu własnej wartości, z nadmiernym poczuciem odpowiedzialności, skłonnych do nieadekwatnego poczucia winy. RE: DDA w związkach - mycha88 - 29-05-2011 14:33 (29-05-2011 14:12)Alex napisał(a): Skoro sama jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem, to mogę tak wybierać w życiu i nim kierować, że będę szczęśliwa. A jeśli ktoś nie pobierał dobrych nauk umiejętnej żeglugi, a co chwila silny wiatr dmucha mu w żagle i żeglarz nie może kierować tak, jak chce? Nie wiem, co Cię tak dziwi? Nie rozumiem tego. No cóż, nie mam wysokiego poczucia własnej wartości i całej reszty, więc odpowiedź masz chyba gotową. RE: DDA w związkach - Alex - 29-05-2011 14:58 No właśnie, więc to czy staniesz się żeglarzem i będziesz mieć zdrowe poczucie własnej wartości zależy od Ciebie. Masz na to wpływ. No chyba, że wolisz już do końca życia myśleć, że przez babkę i przez alkoholizm ojca nie umiesz tego czy tego, więc nic nie zależy od Ciebie. RE: DDA w związkach - mycha88 - 29-05-2011 15:09 Aha, czyli sama sobie nagle zbuduję wspaniałe wysokie poczucie własnej wartości, pozbędę się poczucia krzywdy, winy, bezsensu i czego tam jeszcze. Nagle znowu zapragnę żyć i działać. Stwierdzę sobie "a w sumie było minęło, przecież nic się nie stało, tzn. stało, ale co tam, przecież WSZYSTKO zależy tylko ode mnie". Jasne, "tego czy tego" nie umiem ze swojej winy. Wielkie zero, wielkie "g", kula u nogi, piąte koło u wozu - tyle, jeżeli chodzi o mnie. Niestety nie miałam wpływu na to, że się urodziłam, ale uwierz mi, że gdyby nie moja mama, nic nie trzymałoby na tym "pięknym" świecie nawet przez minutę. - i to też moja wina? RE: DDA w związkach - Alex - 29-05-2011 15:15 Nic nie musisz. Możesz sobie dalej żyć z niskim poczuciem własnej wartości. Bo wygląda na to, że jednak nie da się urodzić od nowa w lepszej rodzinie. RE: DDA w związkach - mycha88 - 29-05-2011 15:29 (29-05-2011 15:15)Alex napisał(a): Nic nie musisz. Możesz sobie dalej żyć z niskim poczuciem własnej. Po prostu poczułam się tak, jakbyś uważała, że nigdy niczego nie chciałam zmienić i że nigdy niczego nie zrobiłam w tym kierunku i nadal nie próbuję. RE: DDA w związkach - Alex - 29-05-2011 15:30 I znowu w Twoim poście pojawiła się kwestia winy. Teraz uznałaś, że Ty jesteś winna. To nie Twoja wina, że masz niskie poczucie własnej wartości, że miałaś takie a nie inne dzieciństwo. Ale wyłącznie od Ciebie zależy co z tym zrobisz. Bo teraz TWOJE ŻYCIE I TO JAKA JESTEŚ ZALEŻY JUŻ OD CIEBIE. Możesz albo spróbować zmienić swoje życie na lepsze albo faktycznie jedynie winić kogoś (babkę, ojca, siebie) za to że jest jak jest. |