(24-05-2011 00:56)Elżbieta Kalinowska napisał(a): A jak nie pije to trudno temat picia tak wyciągać z własnej i nie przymuszonej woli.
Święte słowa! Kiedy tata jest pijany, to wtedy łatwiej mi przychodzi coś mu powiedzieć, nakrzyczeć, wyrzucić z siebie złość, chociaż podświadomie wiem, że to rzucanie grochem o ścianę, bo i tak nie będzie tego pamiętał, ani nie weźmie sobie tego do serca.
Myślałam nieraz, że powiem mu o wszystkim, kiedy będzie trzeźwy, ale gdy już przychodził ten czas, to człowiek się po prostu cieszył, że jest trochę spokoju i wolałam nie zaczynać tego drażliwego tematu w obawie, że zepsuję atmosferę ciszy i spokoju a ponadto, że zdenerwuje się na mnie i pójdzie się napić, bo zawsze tak robi...
Co do filmu: "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", zaczęłam go oglądać kilkanaście minut temu. Wspaniały film, chociaż niezwykle trudny do oglądania, przynajmniej dla mnie. Cieszę się, że nie oglądałam go w kinie, bo bym się zaryczała na amen chyba, albo udusiła z powstrzymywania łez, które pojawiły się już po kilku minutach oglądania.
Będzie ciężko dotrwać do końca filmu, ale chcę go obejrzeć.
Dziękuję bardzo za podpowiedź z tym filmem.
(24-05-2011 14:01)Alex napisał(a): Mycha, (...) Myślę, że kryzys Twój zrodził się również z tego, że masz już dość uczestniczenia w rodzinnych awanturach, to też ważne, że sobie to uświadomiłaś.
Zgadzam się. Dusiło mnie to bardzo długo i kiedy nagle wreszcie uświadomiłam sobie, o co chodzi, to poczułam z jednej strony ulgę, że wreszcie wiem, o co chodzi i dlaczego czuję się tak podle ostatnimi czasy.
(24-05-2011 14:01)Alex napisał(a): Również w tym kryzysie pisałaś kilkakrotnie, że nie byłaś nigdy w związku z facetem i zastanawiałaś się nad tą sferą życia. Sądzę, że to wszystko są obszary, nad którymi możesz pracować i odnieść dużą korzyść z przepracowania tego.
Hmm, nie wiem czy dokładnie tak napisałam, no ale nie pamiętam dokładnie też. Faceci mnie tylko skrzywdzili, nie chcę być z nikim w związku. Pogodziłam się z tym i wybrałam sobie samotność. Chcę się czuć przede wszystkim dobrze ze samą sobą, bo inaczej będzie ciężko. Nie umiem być z kimś, chyba nawet nie chcę. Koleżanki mnie próbują gdzieś wyciągnąć na miasto, ostatnio wymyśliła jedna, że pozna mnie z jakimś fajnym kolegą, ale musimy iść na imprezę. Ale ja nie chcę. Nie potrzebuję kolejnych cierpień i problemów. Czemu inni uważają, że wiedzą lepiej, czego mi do szczęścia potrzeba? Że powinnam żyć tak, jak oni?
Nie chcę nad tym obszarem pracować, bo nie chcę zmniejszać swojego dystansu i burzyć muru, jaki sobie postawiłam między mną a bliskimi relacjami z facetami. Nie chcę więcej przez nich cierpieć.