Otóż sprawa jest dosyć prosta-nie wszystko co dostaję od życia jest prezentem,i słowo prezent niech nie traci swojego pierwotnego znaczenia bo prezent jednak kojarzy się z czymś dobrym i pozytywnym .Druga niepomijalna część przytoczonej myśli to kwestia współczucia sobie,jeśli los obarczył mnie czymś niechcianym i uciążliwym mam prawo sobie współczuć i troszkę "po-złorzeczyć" jest to normalny ludzki odruch i odwieczne wewnętrzne pytanie "dlaczego właśnie ja???",jednak nie do przesady żeby z rozpędu nie wejść na równię pochyłą ciągłego niezadowolenia i nażekania,ale kopniaka czy guza czy innej przypadłości nie nazwę "prezentem" żeby jak mnie kto przekonać usiłował
Z gruntu nieprawdziwym jest też twierdzenie że "Kowalem swego losu każdy bywa sam" z tej prostej przyczyny że nie żyjemy na bezludnych wyspach i w każdym praktycznie naszym przedsięwzięciu ktoś zacznie się "szarogęsić" i psuć mniej lub bardziej skutecznie najlepsze nawet pomysły i na to nie ma rady.
Niezaprzeczalnym jest jednak fakt że możemy starać się przeciwstawić i jak to robimy -w jakimś stopniu wpłynie na wynik końcowy z naciskiem na słowa "w pewnym stopniu" ale akurat mnie to nie zraża