W dużym stopniu tak. On twierdzi, że boi się mówić, że gdzieś wychodzi sam, na dyskoteke czy na piwo z kolegami, ponieważ ja zawsze się denerwuje. Tylko jak się nie denerwować gdy następnego dnia widzę go pijanego, z zakrwawionymi kostkami, w poszarpanej koszulce. Po alkoholu jest zupełnie innym człowiekiem. Nigdy mnie nie uderzył, choć czasami boję się, że będzie taki jak jego ojciec..
Obiecywał, że pójdzie do psychologa. Zawsze wtedy, gdy chciałam go zostawić.Nic z tego nie wyszło. Teraz mówi, żę chce iść razem. Mówi. A nic nie robi w tym kierunku. Zaczynam się zastanawiać czy on rzeczywiście mnie kocha, czy jestem tylko i wyłącznie workiem treningowym. Gdy on ma problemy zawsze staram się być jak najbliżej ( jestem na studiach w innym mieście).. Niestety w drugą stronę jest inaczej. Obiecywał, że przyjedzie do mnie na weekend. Wczoraj powiedział, że jest zmęczony po całym tygodniu. Ja..nic z tego już nie rozumiem.
Pewnego dnia przyznał, że ma problem z alkoholem. Nawet przestał pić ( może dwa/trzy tygodnie) Potem stwierdził, że czasem można wypić i że się czepiam. Ten związek to patologia. Brak zaufania, oszustwa.. i chora miłość
Boję się przyszłości..
Wiem, że to głupie.. byłam w desperacji.. nie wiedziałam jak ratować ten związek, co zrobić, żeby On wreszcie przestał kłamać, pić.. Postanowiłam zburzyć jego zaufanie. Zaczęłam zachowywać się podobnie do W. Kłamałam, że jestem w domu a byłam zupełnie gdzie indziej. Miał zauważyć w ten sposób, że jest problem. Że mamy równe szanse. Niestety.. nic się nie zmieniło.
Mamy za sobą dużo pięknych chwil, jest mi z nim naprawdę cudownie, od czasu gdy obieca, że już więcej nie wypije, nie oszuka do czasu gdy to robi i znowu przeżywam koszmar.