Aktualny czas: 26-04-2024, 01:28 Witaj! (LogowanieRejestracja)

Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Odpowiedzialność za własne życie
Autor Wiadomość
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #1
Odpowiedzialność za własne życie
Założyłam ten wątek głównie dlatego, że chciałam odnieść się do posta mychy z innego wątku. Jednak przyszło mi zaraz potem do głowy, że to w ogóle jest świetny temat i możemy w tym miejscu zastanowić się nad bardzo ważnymi kwestiami.

Zacznę od tego, że w wielu postach mychy dostrzegam coś bardzo ważnego, co w moim odczuciu warto byłoby przemyśleć. Np w innym wątku mycha pisze:
"...Chodzi mi konkretnie o moją "babkę" - matkę mojego ojca. Mówię tak na nią, bo jakoś muszę, ale nie uznaję jej za jakąkolwiek rodzinę.
Otóż nie jestem w stanie sobie wyobrazić choćby troszeczkę sytuacji, w której jej wybaczam to wszystko, co zrobiła - rozpijanie ojca, wyzywanie mojej matki, rozbicie naszej rodziny, nastawianie ojca przeciwko mnie i mamie, obgadywanie nas przed ludźmi, wtrącanie się do wszystkiego - i wiele wiele innych, o których nawet nie chcę tutaj wspominać. Nienawidzę jej tak bardzo, że moja nienawiść przewyższa chyba niejeden wieżowiec. Zniszczyła naszą całą rodzinę, przez nią mój brat zginął w wypadku, przez nią nie mogę teraz normalnie żyć i ciągle muszę brać jakieś durne leki, a ona co? Chodzi sobie zadowolona z wiecznym "bananem" na tej swojej fałszywej gębie!..."

Proponowałabym mycho, byś spróbowała na chwilę spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu że stworzę tę inną perspektywę dla tego, co zawarłaś w swojej myśli przedstawionej powyżej.

babka rozpijała ojca <-> ojciec pozwalał się rozpijać babce
babka wyzywała matkę <-> matka pozwalała wyzywać się babce
babka nastawiała ojca przeciwko <-> ojciec pozwalał nastawiać się przeciwko żonie i córce
babka wtrącała się <-> pozwalano jej się wtrącać
babka zniszczyła rodzinę <-> rodzina dała się zniszczyć

Jak Ci się patrzy na to z innej strony?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-05-2011 14:17 przez Alex.)
28-05-2011 14:16
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #2
RE: Odpowiedzialność za własne życie
(28-05-2011 14:16)Alex napisał(a):  Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu że stworzę tę inną perspektywę dla tego, co zawarłaś w swojej myśli przedstawionej powyżej.
babka rozpijała ojca <-> ojciec pozwalał się rozpijać babce
babka wyzywała matkę <-> matka pozwalała wyzywać się babce
babka nastawiała ojca przeciwko <-> ojciec pozwalał nastawiać się przeciwko żonie i córce
babka wtrącała się <-> pozwalano jej się wtrącać
babka zniszczyła rodzinę <-> rodzina dała się zniszczyć

Jak Ci się patrzy na to z innej strony?

Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Po to jest to forum, żebyśmy wymieniali się także odmiennymi postawami i opiniami. Cieszy mnie raczej zainteresowanie tematem. Poza tym, inny punkt widzenia czasem może bardzo pomóc.
No to po kolei. Dziwnie mi się na to wszystko patrzy od tej strony, którą ukazałaś. Jest tak trochę pół na pół. Może tak:

>ojciec pozwalał się rozpijać babce - możliwe, w końcu nikt mu na siłę do ust wódki nie wlewał; nie wiem, jakie były początki picia mojego ojca, od czego i od kogo się zaczęło i kiedy przestał mieć nad tym kontrolę. Odkąd sięgam pamięcią - po prostu pił. Może trochę bardziej miałam tu na myśli sytuacje, kiedy babka jako matka powinna syna wspierać i pomagać mu walczyć z chorobą, a nie kupować mu alkohol tylko po to, żeby czasem do niej przyszedł i posiedział (inaczej nie był zbytnio skory do odwiedzin u niej). Wiem, że ojciec i tak kupiłby sobie alkohol gdzie indziej, ale jak ona mogła/może wzmacniać uzależnienie własnego syna? :/

>matka pozwalała wyzywać się babce - tutaj nie mogę się zgodzić; często wyzwiska padały w mojej obecności, ale niekoniecznie w obecności mamy. Musiałam tego słuchać, a byłam taka mała przecież. Nieraz coś niechcący też usłyszałam. Mama próbowała się bronić, kiedy jeszcze miała na to siłę, ale niestety nie miała ŻADNEGO wsparcia w moim ojcu. Jako mąż w ogóle nie był po jej stronie. Babka była w stanie mu wmówić, że nie ma pewności, że ja jestem jego dzieckiem... a on jak głupi we wszystko jej wierzył! Kiedyś w złości powiedziałam mu nawet, że mógł się z nią ożenić, jak zdanie "mamusi" liczy się dla niego ponad wszystko!

>ojciec pozwalał nastawiać się przeciwko żonie i córce - w zasadzie prawda; mimo wszystko ojciec swój rozum przecież miał; wolał jednak stać po stronie tej czarownicy zawsze.

>pozwalano jej (babce) się wtrącać - i znowu ojciec w roli głównej (no może zaraz po babce). To on zawsze na wszystko jej pozwalał, na wszystko!

>rodzina dała się zniszczyć - jestem zwolennikiem systemowego ujęcia rodziny, dlatego uważam, że skoro ojciec zachowywał się tak, jak opisałam powyżej, to reszta nie była po prostu w stanie utrzymać tego grajdoła w kupie.

Ufff, jakoś przebrnęłam. Teraz mam wrażenie, że oprócz babki mam znowu pretensje do ojca o to, że...że nie miałam w nim nigdy wsparcia? Że tylko zdanie babki się liczyło? Sad
Przeczytałam jeszcze raz wszystko, co napisałam powyżej i mam teraz poczucie winy - że czepiam się ojca, a przecież jakby nie patrzeć to mnie utrzymuje (ta okropna zależność finansowa!). Mógłby przecież powiedzieć tak, jak powiedział ojciec mojej kuzynki (alkoholik również) - "skończyłaś 18 lat to możesz sobie iść do pracy, ja nie muszę ci pieniędzy dawać na utrzymanie".

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-05-2011 14:38 przez mycha88.)
28-05-2011 14:34
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #3
RE: Odpowiedzialność za własne życie
Dorastając w rodzinie alkoholowej często uczymy się życia w pozycji ofiary. I tak idziemy potem w świat. Pamiętam, że kiedy dorastałam byłam przerażona tym, że jetem kobietą. Bałam się, bo patrząc na moją matkę przyjęłam za oczywiste, że jeśli ktoś nas krzywdzi możemy jedynie cierpieć. Skoro ojciec krzywdził matkę, to oznacza, że mnie również może spotkać taki los i będę żyła długie lata krzywdzona, nieszczęśliwa i cierpiąca, myślałam. Wszystko ten podły ojciec - gdyby nie on bylibyśmy szczęśliwi, gdyby nie pił, nie był agresywny itd... Sprawa wydawała się oczywista: ojciec krzywdzi, matka i my jesteśmy nieszczęśliwi. Nauczono mnie, że nie mogę zrobić nic by zadbać o siebie, a moje szczęście/nieszczęście zależy wyłącznie od innych, a ja mogę jedynie cierpieć. Właśnie w ten sposób myślisz mycha (moim zdaniem). Żyjesz w pozycji ofiary. I osoby w swojej rodzinie postrzegasz również jako bezbronne ofiary: ojciec jest ofiarą babki, matka ofiarą ojca i babki. Wszystko ta podła babka - tyle osób skrzywdziła, a oni mogli tylko cierpieć i cierpieć, nikt nie ma na nic wpływu i wygląda na to, że jedynie jej śmierć uwolni całą rodzinę od cierpienia. Nikt nie kieruje świadomie swoim życiem, nikt nie dba we własnym zakresie o swoje szczęście, swoje granice, wszyscy są bezradni wobec wpływu innego człowieka...

Czasami zastanawiałam się jak wpłynęło by na moje życie to, gdyby moja matka zdecydowała się jednak odejść. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to to że wtedy nauczyłabym się, że jeśli ktoś mnie krzywdzi, to ja mogę jednak coś zrobić - ochronić się, zadbać o siebie i nie godzić się na traktowanie, które mi nie odpowiada... Zobaczyłabym, że to ode mnie zależy to czy pozwalam się komuś krzywdzić, czy też nie godzę się na to podejmując określone działania. Bo to ja jestem odpowiedzialna za swoje szczęście, a nie inni ludzie. Bo zawsze mam jakiś wybór i mogę świadomie kierować swoim życiem. Moja matka nie odeszła, ale na szczęście ja sama nauczyłam się tego wszystkiego. Nie było łatwo niestety i dopiero jak życie w pozycji ofiary tak mi dopiekło, że już nie dawałam rady, zaczęłam się nad tym zastanawiać. Na przykład pozwalałam się przez lata wykorzystywać w pracy i przekraczać moje granice, a jedyne co umiałam zrobić, to cierpieć i użalać się nad sobą. Tak, mój szef to zły człowiek, ale to nie znaczy, że ja nie mogę nic zrobić by zmienić swój los. Już teraz wiem, że odpowiedzialność za moje życie spoczywa wyłącznie na mnie i nie mogę obwiniać kogoś innego za to, że jestem nieszczęśliwa, za to, że mnie przez lata wykorzystywał. Bo to ja powinnam była coś zrobić w tej sytuacji, to ja powinnam była zadbać o siebie i nie pozwolić na taki stan rzeczy...

Ta zmiana perspektywy na górze miała na celu pokazanie Ci, że jednak każdy człowiek jest odpowiedzialny za siebie i własne życie. Na świecie jest pełno złych ludzi takich jak Twoja babka. Ale to od nas zależy czy my pozwolimy temu złu niszczyć nasze życie. Każdy dorosły człowiek odpowiada w pierwszej kolejności za siebie, swoje życie i to my decydujemy czy ktoś będzie miał na nas wpływ czy nie.

A kolejną sprawą jest to, że mam wrażenie, ze ta podła babka jest Ci jednak do czegoś potrzebna... Obarczenie jej winą za wszystko, pozwala Ci skierować na nią wszystkie swoje negatywne uczucia. Również te, których boisz się przeżywać w stosunku do rodziców, bo na przykład masz poczucie winy wtedy. Postrzeganie sytuacji w ten sposób, że to wszystko przez babkę, uwalnia od tego poczucia winy. Znalezienie winowajcy czasami ułatwia radzenie sobie z trudnymi uczuciami.

Opisałam w tym poście swoje spostrzeżenia, które mam czytając to co piszesz w wielu wątkach. Może się zupełnie mylę w tym wszystkim, więc będę wdzięczna za przyłączenie się innych osób do tej dyskusji. Być może zezłościsz się na mnie za ten post. Wolałam jednak powiedzieć Ci o tym co myślę, bo jeśli jest w tym trochę racji, to może będzie to dla Ciebie jakoś pomocne.
28-05-2011 23:00
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #4
RE: Odpowiedzialność za własne życie
I jeszcze coś do poczytania:
http://www.pozaschematy.pl/2008/05/21/we...oje-zycie/
29-05-2011 02:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #5
RE: Odpowiedzialność za własne życie
(28-05-2011 23:00)Alex napisał(a):  Żyjesz w pozycji ofiary. I osoby w swojej rodzinie postrzegasz również jako bezbronne ofiary (...)
(...) nie mogę obwiniać kogoś innego za to, że jestem nieszczęśliwa, (...) Bo to ja powinnam była coś zrobić w tej sytuacji, to ja powinnam była zadbać o siebie i nie pozwolić na taki stan rzeczy...
(...) Na świecie jest pełno złych ludzi takich jak Twoja babka. Ale to od nas zależy czy my pozwolimy temu złu niszczyć nasze życie.
A kolejną sprawą jest to, że mam wrażenie, ze ta podła babka jest Ci jednak do czegoś potrzebna... Obarczenie jej winą za wszystko, pozwala Ci skierować na nią wszystkie swoje negatywne uczucia. (...) Postrzeganie sytuacji w ten sposób, że to wszystko przez babkę, uwalnia od tego poczucia winy.

Na pewno się nie zezłoszczę, bo jakoś mimo częstej różnicy zdań, nie gniewam się na Ciebie Alex, przecież to normalne, że nie możemy się we wszystkim zgadzać. Każdy ma prawo do swojego zdania i opinii.
A teraz co do sedna: trudno, żebym będąc jedną z pokrzywdzonych osób nie czuła się jak ofiara.
Skoro uważasz, że to od nas zależy, czy pozwolimy innym, żeby nas krzywdzili i że to my powinniśmy byli coś zrobić i że to od nas zależy, czy pozwolimy zniszczyć swoje życie - to powiedz mi proszę, co w takim razie mogłam zrobić jako małe dziecko? Jak mogłam nie pozwolić siebie krzywdzić? Jak mogłam sprawić, żeby nie niszczono mojego życia? Powiedz mi to, a winę za całe zło zdejmę z "biednej babuni" i wsadzę dodatkowo na swoje barki.
Ona jest mi potrzebna? A na kogo mam kierować całą winę i negatywne uczucia? No powiedz mi, na kogo? Na sąsiada? Listonosza? Księdza proboszcza? Piekarza? Czy kogo???
Jak mam inaczej postrzegać tę sytuację? Przez kogo to wszystko, przeze mnie jednak?
Od razu przyszło mi na myśl, jak to często mówi się o zgwałconych kobietach - sama się o to prosiła; mogła tam nie iść; to jej wina; mogła nie prowokować i inaczej się ubrać; - też od niej zależało, że stała się ofiarą?
Może faktycznie się trochę zezłościłam. Ale tak właśnie ostatnio mam. Trudno jest mi to kontrolować. Nie gniewaj się Alex, ale sama widzisz, jaka wielka we mnie jest złość Sad nie mogę sobie poradzić.

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2011 13:37 przez mycha88.)
29-05-2011 13:28
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #6
RE: Odpowiedzialność za własne życie
Rozumiem Twój gniew. Złość się do woli.

Pytasz co mogłaś zrobić żeby nie być krzywdzoną jako dziecko - nic nie mogłaś zrobić wtedy. Byłaś krzywdzona, bo byłaś zależna od dorosłych i bezradna. Ja te wszystkie słowa pisałam odnośnie dorosłych ludzi. Bo dorosłość polega między innymi na tym, że bierzemy odpowiedzialność za swoje życie. I Twoja babka i Twoi rodzice to dorośli ludzie przecież...

Po co szukasz winnych? Po co Ci to? Ja tego nie rozumiem... W tym wszystkim co się działo każdy ma swoją własną winę. I babka i ojciec i matka. Bo każdy był dorosły i odpowiedzialny za swoje szczęście.
29-05-2011 13:36
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #7
RE: Odpowiedzialność za własne życie
(29-05-2011 13:36)Alex napisał(a):  Po co szukasz winnych? Po co Ci to? Ja tego nie rozumiem... W tym wszystkim co się działo każdy ma swoją własną winę. I babka i ojciec i matka. Bo każdy był dorosły i odpowiedzialny za swoje szczęście.

Po co? Żeby znaleźć w tym wszystkim jakiś głupi "sens", tzn. żeby gdzieś to wszystko ulokować i nie zwariować.
A co moja mama mogła zrobić? Nie miała wsparcia, żeby móc odejść i zacząć na nowo gdzieś indziej, a sama nie miała dosyć pieniędzy. Też uważasz, że jest winna?
Teraz też ja jestem dorosła. No i przyjmijmy postawę "jestem odpowiedzialna za swoje szczęście" - no i staram się, ale przeszłość wpłynęła tak na moje zdrowie zarówno psychiczne jak i fizyczne, że nie mogę robić wielu rzeczy, podjąć wielu działań, aktywności i to mnie zwala z nóg tylko.
Na dodatek mój ojciec ma pretensje, że uważam go za alkoholika, więc powiedziałam mu, że mnie nikt o zdanie nie pytał, żeby przywalić mi etykietkę DDA i cały związany z tym balast Sad jak zwykle, widzi tylko swoje problemy, a reszta go nie obchodzi!
Poza tym, nawet jeżeli znowu jakoś się pozbieram po tej terapii, to boję się, że historia się powtórzy i znowu picie ojca i cała reszta problemów z tym związanych w domu sprawi, że wytrzymam jakiś rok, może dwa i znowu zaliczę bolesny upadek. Znowu sięgnę dna i za żadne skarby wtedy już w ogóle nie będę w stanie uwierzyć, że JA mam na cokolwiek jakikolwiek wpływ Sad

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2011 14:34 przez mycha88.)
29-05-2011 13:57
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #8
RE: Odpowiedzialność za własne życie
Piszesz: "...żeby gdzieś to wszystko ulokować i nie zwariować..." No właśnie. Dzięki temu, że jest babka, możesz gdzieś ulokować swoje negatywne emocje. Przez całe swoje życie w rodzinie alkoholowej uczyłaś się, że ktoś drugi jest winny. Uczyłaś się tego, że jesteśmy nieszczęśliwi przez kogoś. I tak Ci zostało. To jest właśnie myślenie ofiary.

Te wszystkie uczucia wynikające z uzmysłowienia sobie krzywd z dzieciństwa są i uzasadnione i bardzo ważne. To wszystko boli i musi się "wyboleć". Ale nie oznacza to, że mam do końca życia już przeżywać poczucie krzywdy i nienawidzić winnych jej zaistnieniu. Mogłabym się wykończyć od tego. A poza tym ja nie chcę latami w tym tkwić, bo ja chcę pójść w życiu na przód, zostawić to za sobą, wziąć już swoje życie w swoje ręce i być już szczęśliwa.

Cyt. "A co moja mama mogła zrobić? Nie miała wsparcia, żeby móc odejść i zacząć na nowo gdzieś indziej, a sama nie miała dosyć pieniędzy." Nie znam dokładnie sytuacji, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły. Jednak zauważ, że mnóstwo kobiet coś jednak robi. I raczej rzadko jest tak, że są w tak szczęśliwej sytuacji, że mają i mnóstwo pieniędzy i wsparcie. Chociażby idą na terapię dla współuzależnionych, żeby w kółko na nowo nie przeżuwać swojego nieszczęścia, żeby lepiej sobie radzić z sytuacją, w której są. Twoja mama nie chce zmieniać tego jak sama się czuje w tym wszystkim, ona wciąż nieodmiennie chce zmienić ojca. Już pomijam np alkohol, ale wieloletnie frustrowanie się tym, że popala po kątach to już jest przywiązanie do cierpiennictwa. I jak znam takie mamy, tak jej już pewnie zostanie. Bo to zawsze wina kogoś drugiego... Czasami jestem zadziwiona tym, że moja mama już ponad 30 lat wciąż próbuje zmienić mojego ojca. I jakoś nie zniechęca jej to, że on nie bardzo daje się wychować. Ja bym tak nie potrafiła, jest mi nawet ciężko to zrozumieć. Może z jakiegoś powodu naszym mamom jednak odpowiada taka sytuacja? Przerzucenie na drugą osobę odpowiedzialności za siebie jest bardzo wygodne. Na terapii mogłyby się nie daj Boże dowiedzieć, że coś jednak zależy od nich...

Cyt. "znowu picie ojca i cała reszta problemów z tym związanych w domu sprawi, że wytrzymam jakiś rok" - jeśli faktycznie to, czy możesz być szczęśliwa uzależniasz od tego czy ojciec przestanie pić, to faktycznie może Ci się nie udać...
29-05-2011 14:53
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #9
RE: Odpowiedzialność za własne życie
(29-05-2011 14:53)Alex napisał(a):  Dzięki temu, że jest babka, możesz gdzieś ulokować swoje negatywne emocje. (...) Uczyłaś się tego, że jesteśmy nieszczęśliwi przez kogoś. I tak Ci zostało.

Dzięki temu, że jest babka, mam takie rozwalone życie, a nie inne. I tyle tylko. Gdyby jej nie było, wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Jesteśmy nieszczęśliwi przez kogoś - czyli nadal chcesz mi powiedzieć, że jednak jestem nieszczęśliwa wyłącznie przez samą siebie? Tego nie jestem w stanie przyjąć. Po prostu nie.

Cytat: ja nie chcę latami w tym tkwić, bo ja chcę pójść w życiu na przód, zostawić to za sobą, wziąć już swoje życie w swoje ręce i być już szczęśliwa.

Uwierz mi, że również bardzo bym tego chciała. Próbuję, ale ciągle coś staje na przeszkodzie.

Cytat:Nie znam dokładnie sytuacji, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły. (...) Chociażby idą na terapię dla współuzależnionych, żeby w kółko na nowo nie przeżuwać swojego nieszczęścia, żeby lepiej sobie radzić z sytuacją, w której są. Twoja mama nie chce zmieniać tego jak sama się czuje w tym wszystkim, (...)Może z jakiegoś powodu naszym mamom jednak odpowiada taka sytuacja? Przerzucenie na drugą osobę odpowiedzialności za siebie jest bardzo wygodne.

No właśnie, nie znasz dokładnie sytuacji i chyba dlatego jednak nie dojdziemy do jednego rozwiązania w tym temacie.
Mama próbowała coś zmienić. Jak byłam mała, wyprowadziłyśmy się nawet z domu na jakiś czas, ale niestety właśnie z braku wsparcia, musiałyśmy wrócić, bo nie było gdzie się podziać i za co!

Cytat: jeśli faktycznie to, czy możesz być szczęśliwa uzależniasz od tego czy ojciec przestanie pić, to faktycznie może Ci się nie udać...

Nie od tego, czy nie/przestanie pić, tylko od tego, jakie to skutki ze sobą niesie. Ciągle żyję w strachu choćby dlatego, że wiecznie przyjeżdża z pracy pijany, więc jeżeli złapie go policja, to nawet tych głupich studiów nie będę mieć za co dokończyć! No chyba, że nie zdążą go złapać, bo prędzej po pijaku sam się gdzieś rozwali! Dalej - nie mam ochoty wysłuchiwać, kiedy jest pijany jak wyzywa na mamę, klnie i ma o wszystko pretensje. Dalej - nie chcę go oglądać jak się zatacza i myśleć, czy znowu się nie poobija, bo "zdarzało" mu się albo rozwalić głowę po pijaku, kiedy spadł ze schodów, albo poobijał całą twarz, kiedy dzień przed wigilią przewrócił się na dworze. Dalej - nie chcę być wciągana do kłótni "słyszysz, co to wygaduje? itd itp miau miau miau!!!". I jeszcze więcej rzeczy!

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2011 15:06 przez mycha88.)
29-05-2011 15:05
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #10
RE: Odpowiedzialność za własne życie
Gdyby nie było babki, na ojca mógłby np wpływać kolega - wtrącać się i mieszać. Dalej, wtrącanie się kolegi mogłoby wpływać na matkę i całą rodzinę itd. Mycha, dlaczego nie chcesz zauważyć tego, że gdyby Twój ojciec był dojrzały do małżeństwa i ojcostwa, to babka nie miałaby nic do gadania? A gdyby Twoja mama przyjęła inną postawę, to nie godziła by się na coś takiego. Ty wciąż swoich rodziców widzisz jakby byli małymi dziećmi. I wygląda na to, że jedynie babka była w tym dorosła...
Ale ja się niepotrzebnie produkuję tutaj na ten temat. Twoje myślenie jest silnie zakonserwowane.

Piszesz na końcu swojego posta czego już nie chcesz doświadczać. Może spróbuj w takim razie napisać czego chcesz zamiast tego.
29-05-2011 15:12
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
Brick Nasze poczucie bezpieczeństwa i poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych mycha88 4 8,487 13-05-2011 21:59
Ostatni post: Alex

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości