Strona główna
Kryzysy życiowe - Wersja do druku

+- Strona główna (http://www.leczmy-alkoholizm.org/forum)
+-- Dział: Tematyczne (/Forum-tematyczne)
+--- Dział: Dorosłe dzieci alkoholików (/Forum-dorosle-dzieci-alkoholikow)
+--- Wątek: Kryzysy życiowe (/Thread-kryzysy-zyciowe)

Strony: 1 2 3 4 5


RE: Kryzysy życiowe - Elżbieta Kalinowska - 23-05-2011 12:55

Cytat:"Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie. "

Byłam ciekawa jaką pułapkę widzi Romanj w tym powiedzeniu ale nadal nie jest to dla mnie jasne. Myślę, że cała ta rozmowa jest ilustracją do tego twierdzenia, że możesz różnie podejść do kryzysu jaki na Ciebie spada.
Tu nie chodzi wcale nie rozstrzyganie czy kryzys jest prezentem w rodzaju niespodzianki na dzień dziecka czy raczej puszką pandory.
Kryzys to coś, co nieuchronnie na nas spada i mówi "nie pójdziesz dalej tą drogą". Tak, to jest przymus i coś co nas wyrzuca z ulubionych, bo przetrenowanych i zautomatyzowanych schematów. To niefajne jest i poza naszą kontrolą. Jednak obszar naszej wolności jest w tym, co zrobimy w sobie, z tą sytuacją. I tak rozumiem, to powiedzenie
Czy potraktujemy ją jako impuls do zmiany i poszukiwania nowej drogi czy raczej zatrzymamy się opłakując stracone możliwości czy też spróbujemy przeć do przodu w niezgodzie na to co się dzieje. Tu jest pełna dowolność.
Oczywiście można rozwijać się i bez kryzysu, ale to jest mało prawdopodobne, że ktoś to zrobi. Ludzie na ogół jeśli nie muszą, nie zmieniają się - to dość racjonalne, po co mam zadawać sobie trud przecierania nowych ścieżek jeśli stare są całkiem dobre? Może nie idealne, ale kiedy się wydeptuje coś nowego to też nie jest idealnie.
Fajne jest to, że zawsze można wrócić do starego.
Tak jak piszesz Alex - możesz słuchać swoich potrzeb po nowemu, a możesz się przymuszać po staremu. To dość zrozumiałe i normalne, że nie rzucasz się w nowe, w całości i bez warunkowo, eksperymentujesz, sprawdzasz jak to działa. Być może nowe w takim kształcie jak teraz nie jest najlepsze, być może jakaś inna proporcja pomiędzy słuchaniem siebie i przymuszeniem się jest optymalna. W sumie, przymuszanie siebie to też może wynikać ze słuchania siebie.
Może musisz stworzyć nową hierarchię wartości, w której potrzeby ciała zyskają wyższą niż do tej pory pozycję, ale jednocześnie praca nie spadnie zbyt nisko. Rozwój to dość zawiły proces ale ciekawy przez to.


RE: Kryzysy życiowe - Alex - 23-05-2011 14:01

(23-05-2011 12:55)Elżbieta Kalinowska napisał(a):  Ludzie na ogół jeśli nie muszą, nie zmieniają się - to dość racjonalne, po co mam zadawać sobie trud przecierania nowych ścieżek jeśli stare są całkiem dobre? Może nie idealne, ale kiedy się wydeptuje coś nowego to też nie jest idealnie.

To bardzo ważny fragment wypowiedzi Eli. Widzę wokół siebie mnóstwo takich ludzi, którzy latami tkwią w ciepłych kapciach schematów funkcjonowania, nie zadając sobie nawet pytań odnośnie raz obranej drogi. Znam taką osobę, u której już na jakiś czas przed kryzysem widziałam, że te schematy już nie pasują, że uwierają. Ona nigdy by się do tego nie przyznała, nawet przed samą sobą. I nagle spadł na nią kryzys, to było niczym grom z jasnego nieba. Bardzo to przeżyła, to wywróciło jej świat do góry nogami, działy się z nią okropne rzeczy wtedy. I jak to z kryzysem, musiała się zatrzymać. Na szczęście, chociaż było to bolesne, przewartościowała pewne rzeczy, inne określiła na nowo i podsumowując wyszła odmieniona i bogatsza z tego doświadczenia.

Jeśli chodzi o mnie, to pracuję nad sobą nawet jeśli nic mnie do tego nie zmusza odkąd jestem pełnoletnia. Widz polega na tym, że mój kryzys uświadomił mi rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Żyło się znośnie i nie wiedziałam, że jest coś jeszcze, co należy zmienić. Dopiero ta koszmarna kumulacja wszystkiego naraz obnażyła to wszystko, co wadliwe. Tak jak z tymi potrzebami ciała - ja nie wiedziałam wcześniej, że przemęczam się ponad możliwości, nie wiedziałam również, że moje ciało gromadzi w sobie wszystkie emocje w postaci licznych napięć. I dopiero jak zastrajkowało i odmówiło współpracy, dotarło to do mojej świadomości. Obecnie usiłuję znaleźć złoty środek pomiędzy starym i nowym, mam nadzieję, że mi się to uda i nie popadnę w skrajności.


RE: Kryzysy życiowe - mycha88 - 23-05-2011 18:12

Ja chyba nie jestem w stanie zauważyć niczego dobrego w tym, co już za mną, albo czego teraz doświadczam. Dla mnie to jest trochę takie doszukiwanie się na siłę sensu w tym, co nas spotyka, żeby zwyczajnie nie zwariować. Dotyka mnie kryzys, więc staram się tłumaczyć sobie, że w sumie dobrze, że stało się tak a tak, bo inaczej nie stałoby się tak. Ale to tylko moja interpretacja i może wynika ona po prostu ze stanu i podłego nastroju, w jakim ostatnio się znajduję. Mam chyba kryzys sensu swojego życia; kryzys, czy skończę szkołę; kryzys, jaką pracę potem znajdę; kryzys nieradzenia sobie ze swoimi emocjami; chciałabym wreszcie odetchnąć, zatrzymać się, a nieustannie pędzę gdzieś na oślep i tylko się zmęczę. Ale lipa :/


RE: Kryzysy życiowe - Alex - 23-05-2011 19:08

Mycha, gdyby nie ten kryzys, nie wiedziałabyś np, że w Twoich relacjach z rodzicami dominuje poczucie winy. Teraz już wiesz o tym i dzięki temu możesz coś z tym zrobić, uporać się z tym jakoś, zamiast przez kolejne lata je nieustannie przeżywać, co jak wiemy obydwie, przyjemne nie jest. To tylko taki przykład, który przyszedł mi pierwszy do głowy. Może warto byłoby zastanowić się, co jeszcze uświadamia Ci Twój kryzys.


RE: Kryzysy życiowe - romanj522 - 23-05-2011 19:26

To może teraz ja Blush tak "żydowskim targiem" (przysłowie) nazywajcie sobie kryzys prezentem ja będę nazywał go "ostroga" skoro ma mnie sprężać do działania Big Grin
A teraz cyt :"Ja chyba nie jestem w stanie zauważyć niczego dobrego w tym, co już za mną, albo czego teraz doświadczam."
Też tak miałem i przestałem przeglądać to złe a zająłem się tym dobrym i okazało się że z Ojcem chadzałem na grzyby i borówki,że pomagałem Mu na działce,że czasem On pomagał mi w sklejaniu modeli które lubiłem i jakoś złe wspomnienia co prawda gdzieś się niby tlą ale bardzo nikłym płomieniem,ze swojej strony nie staram się ich rozdmuchiwać -ja tak zrobiłem i nawet wyszło.
A co do obecnych perspektyw to dalej szarpię się z ZUS.ale nie tracę zapału (ostroga),i szukam pracy a ze zdrowiem cienko to trudno ,ale szukam i pewnie znajdę (też ostroga) i chwilowo bardzo słabo finansowo to oszczędzam już nawet na oszczedzonym (Big Grin też ostroga),ale jeszcze nie popadłem w długi,ale czy ja wiem czy to pocieszyć mnie może SadHuh staram się jednak nie tracić humoru Shy


RE: Kryzysy życiowe - Alex - 23-05-2011 19:46

Mycha, ja tego nie odbieram jako poszukiwanie pozytywów na siłę. Naprawdę. Ja mam w tym wszystkim głębokie wewnętrzne przekonanie, że wiele rzeczy musi się we mnie zmienić i że chcę zmian i gdyby nie ten koszmarny kryzys, to nie dowiedziałabym się tyle o sobie.


RE: Kryzysy życiowe - mycha88 - 23-05-2011 21:27

(23-05-2011 19:08)Alex napisał(a):  Może warto byłoby zastanowić się, co jeszcze uświadamia Ci Twój kryzys.

Może i masz rację z tym poczuciem winy. Kryzys i długie oczekiwanie na terapię zmusił mnie do szukania pomocy wcześniej gdzie indziej, przez co trafiłam na to forum, poznałam Was i uzyskałam ogromną pomoc od Was w tym uświadamianiu życia w poczuciu winy Blush
Kryzys uświadamia mi jeszcze, że chciałabym zrobić coś wspólnie z ojcem, tylko żeby był całkowicie trzeźwy, tak mega czysty! Tylko nawet nie wiem, co by to miało być.


RE: Kryzysy życiowe - romanj522 - 23-05-2011 22:40

Wiesz mycha jak nie masz pomysłu na to :"Kryzys uświadamia mi jeszcze, że chciałabym zrobić coś wspólnie z ojcem, tylko żeby był całkowicie trzeźwy, tak mega czysty! Tylko nawet nie wiem, co by to miało być." to nie znam Twojej sytuacji i nie wiem jaki jest Twój Ojciec ,ale spróbuj znaleźć forum (ja mogę pomóc) typowo dla osób uzależnionych gdzie wypowiadają się o sobie ,swoim piciu i przeżyciach z tym związanych osoby które dopiero zaczynają swoją trzeźwość po latach,i spróbuj Go delikatnie nakłonić do poczytania,nie komentuj nie przeszkadzaj tylko nakłoń.
Jest to moim zdaniem bardzo dobry początek do dalszej drogi,trudnej drogi ale może nie w grupie na AA czy psychoterapii początek będzie skuteczniejszy.
Ja po sobie wiem jak było na terapiach ,jeden od drugiego odpisywał jeden przed drugim się "czaił" jak ktoś powiedział coś co innym nie pasowało to krytyka i to totalna nieraz czyli bardzo duży dyskomfort a tak na początek sam będzie miał możliwość przemyśleć sprawy z których może nie dostrzega albo nie chce widzieć ,a na tych forach dostanie jak na tależu nawet te najgorsze prawdy.
Ja tak miałem - i nawet w złości wtedy można się złościć tylko na siebie, bo z kim się kłócić kogo przekonywać o swoich wątpliwych pijanych racjach monitor komputera przecież głuchy ślepy i nieczuły jest.
U mnie to zadziałało w kwestii uznania pewnych prawd których badzo uparcie uznać nie chciałem ,i nie pytajcie o jakie prawdy chodzi bo każdy pijący ma inne, a w rzeczywistości one są zawsze takie same i na forach ludzie piszą bez owijania i zahamowań bo czują się naprawdę bezpiecznie że nikt ich nie wyśmieje nie pokaże na ulicy i t p, co w realnej terapii czy grupie się zdarza i to dość często, i też tego niestety doświadczyłem kiedyś, dlatego te formy leczenia są tak źle odbierane przez alkoholików.
Nie namawiam ale spróbuj jeśli uznasz że można bo tak jak wcześniej nie znam sytuacji to Ty ją znasz ale widać że zależy ci na tym : "że chciałabym zrobić coś wspólnie z ojcem, tylko żeby był całkowicie trzeźwy, tak mega czysty! Tylko nawet nie wiem, co by to miało być." Angel


RE: Kryzysy życiowe - Alex - 23-05-2011 22:55

Mycha, może zaproś ojca na jeden dzień do miasta, w którym studiujesz. Może macie tam jakieś muzeum motoryzacji? Wink Z zastrzeżeniem, że ma przyjechać trzeźwy, oczywiście. Po muzeum, możecie pójść na kawę i na neutralnym gruncie spróbować szczerze porozmawiać...


RE: Kryzysy życiowe - romanj522 - 23-05-2011 22:55

Dodam jeszcze jedno -kiedyś jak piłem odór alkoholu mi nie przeszkadzał a teraz wyczuwam na odległość i nawet rozmawiać z kimś kto "cuchnie" zbyt długo nie mogę więc rozumiem teraz że inni niepijący czują tak samo, a "zajszczane" bramy w których dawniej spokojnie pijałem wino marki "wino" przyprawiają mnie o mdłości i omijam je z daleka bo żołądek mi się przekręca (dosłownie coś się w nim wyrabia wtedy), czyli to jednak działa a też z początku nie bardzo wierzyłem .