RE: Współuzależnienie
Tak się teraz zastanawiam... Poczytałam głównie o współuzależnieniu i już sam wstęp dał mi do myślenia.
"Stosujesz różne sposoby: prosisz, grozisz, straszysz, płaczesz, szantażujesz, manipulujesz seksem, gotowaniem obiadów, prasowaniem, koszul. Bywa też, że pijesz z mężem, bo wtedy On mniej wypije, a poza tym jest w domu, nie musisz się martwić wtedy, gdzie jest, czy czegoś nie zgubi, nie przepije i jakim stanie wróci. "
Z tego, co wymienione, jedyne czego nie robię to picie z moim chłopakiem. Od 1,5 roku mieszkamy razem i... no właśnie, bywa różnie. Zazwyczaj jest tak, że pojawia się jakiś problem który "trzeba zapić". Zawsze jest powód. A po alkoholu mówi mi wszystkie swoje żale do mnie, których nie mówi na trzeźwo. Później przeprosiny, obietnice, że już nie będzie tak, że mnie kocha i jestem dla niego ważna. Ostatnio stwierdził, że skoro palenie rzucił, picie też rzuci. No nie wiem...
Z jednej strony czuję, że ten związek jest dla mnie zdecydowanie zły. Każdy z moich bliskich znajomych, który chociaż trochę zna sytuację, mówi mi to samo. Szczególnie nasza współlokatorka, która była świadkiem wielu głupich sytuacji.
Nieraz miałam zamiar skończyć to bycie razem... tylko czegoś nie rozumiem. On mówi, że mnie kocha, ja tego nie czuję. Ja się nawet nie łudzę, że go kocham, tego od dawna już nie ma. Mam fajny kontakt z jego mamą, co tym bardziej jest dla mnie ważne, bo nie mam mamy. Polubiłam z wzajemnością jego rodzinę, znajomych i przyjaciół. Czasem mi się zdarza wrednie pomyśleć, że byłabym szczęśliwa, gdyby to inny facet był na jego miejscu...
Dodam, że ustaliliśmy, że do sierpnia pomyślimy, czy jest sens dalej się szarpać. W lipcu niewiele się będziemy widzieli. A ja coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ... chcę być sama.
Czy jestem współuzależniona?
|