Alex ma rację (nie pierwszy raz
), na siłę nikogo nie zmienisz. Możesz właśnie mówić o tym, co czujesz i co wzbudza w Tobie lęk. Wiem, że to może być trudne, ale skoro sama piszesz, że reagujesz złością na zachowanie męża, co z kolei napędza go jeszcze bardziej, a to znowu podnosi Twój poziom złości, to napędzacie się nawzajem i nie wiadomo, kiedy będzie koniec i kto ma to skończyć. Może spróbuj jakoś nie reagować na zachowanie męża, może po chwili uspokoi się, jeżeli zobaczy, że jego zachowanie nie spotyka się z żadną reakcją otoczenia? Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia
No skoro nie aikido, to może bieganie? Albo jakiś worek treningowy do boksowania?
Trudno mi powiedzieć, bo sama też próbuję ze złością sobie radzić i też mam czasem ochotę czymś rzucić, albo coś zepsuć. Staram się jednak wyobrazić sobie najpierw w myślach, jak np. rzucam czymś o ścianę i to się rozpada. Patrzę na siebie, widzę chwilową ulgę ale potem gorsze samopoczucie bo dociera do mnie, że dałam się ponieść emocjom i zniszczyłam coś, co było dla mnie ważne, potrzebne.
Podobno to nie ludzie ani rzeczy nas denerwują, tylko sami przyzwalamy na swoje zdenerwowanie
Michu kochana, nie wiesz, co by było przy dziecku. Takie mówienie, że wtedy to by było inaczej, albo że ja bym zrobiła to lepiej, albo ja bym się tak nie zachowała - mówisz tak teraz o sytuacji, która nie ma miejsca. Widzisz jak jest i to się może przenosić na inne sytuacje.
Podobno jakieś małe sprzeczki w związkach są ważne i potrzebne, że wymiana zdań i te sprawy, ale to zależy właśnie od tego, w jaki sposób się wyraża te emocje i uczucia. Zresztą, jak już mówiłam, nie wiem jak jest w związkach :/