Jestem tzw.Old Boyem -nie chwalę się tym ,stwierdzam jedynie fakt,co do farmakologii mam pewne oczekiwania chyba słuszne.Współczesna farmakologia dysponuje środkami zmniejszającymi tzw łaknienie czyli chęć spożycia które co jakiś czas dopada każdego alkoholika.Niektórym udaje się przez ten moment jakoś przejść chociażby dlatego że nie mają komfortu picia np"ktoś cały czas siedzi na karku"
ja komfort posiadam że hoho
.Dlatego myślę że taka podpórka(tak niektórzy nazywają) byłaby dla mnie jak laska dla kulawego-po prostu trudniej się przewrócić.
Terapia jest w moim przekonaniu niezbędna bo pomaga wrócić na właściwe tory we wszystkich aspektach życia,samo niepicie jest tylko niepiciem ale jest podstawowym elementem żeby iść dalej.
Wbrew pozorom i obiegowym opiniom jest to element najtrudniejszy,statystyki pokazują (patrzyłem z kilku niezależnych źródeł)że po trzech latach z grup kontrolnych trzeźwość utrzymuje ok 5% ??? dlaczego tak mało,a przy leczeniu skojarzonym wskaźnik skacze między 50 a 70% (badania nie w Polsce)
Może więc niesłusznie na farmakologię mówi się Beeee.
A po wizycie na pewno napiszę co z tego wyszło i co dalej i cała farmakoterapia powinna trwać minimum 12 m-cy to pewnie na bieżąco będę mógł dzielić się wrażeniami
Jeśli chodzi o nawroty mam za sobą program ,nawet miałem (nie chwalę się-tylko stwierdzam fakt) 2x zaszyty Esperal i raz go zapiłem wtedy dowiedziałem się co to jest umieranie i strach przed śmiercią.Jedno z drugim nie ma pozornie związku jest jedynie dowodem że trzeźwienie alkoholika to temat trudny i bardzo obszerny.