Znam to, Alex. Miałam bardzo duży problem z tym, żeby pójść gdzieś do jakiegoś urzędu i coś załatwić. Ale wyszło tak, że jestem do tego zmuszona i dużo spraw takich papierkowo-urzędowo-administracyjnych w naszym domu załatwiam właśnie ja. Ostatnio miałam spory kryzys i problemy z przebywaniem w bardziej zatłoczonych, zaludnionych miejscach (o czym pisałam w innych wątkach, wiecie o co chodzi), ale wcześniej jakoś dawałam radę i czy to Urząd Gminy, czy Urząd Skarbowy, czy Starostwo Powiatowe, PUP, Policja, Wydział Komunikacji i co tam jeszcze - zawsze udawało mi się jakoś załatwić tam co trzeba.
Mam pewien rodzaj lęku przed autorytetami, ale właśnie najpierw ktoś musi we mnie ten autorytet budzić. To, że ktoś ma władzę i siedzi na przysłowiowym stołku na szczęście jeszcze nie wzbudza we mnie lęku.
Jeżeli chodzi o "zwykłych" pracowników administracyjnych to uczę się, że nie powinnam się czuć jakoś gorsza od nich, a to wszystko za sprawą ich samych, a dokładniej sposobu, w jaki nieraz zostałam przez nich potraktowana (jak mnóstwo innych petentów
). Niektórzy z kulturą mają po prostu na bakier
Ale jeżeli chodzi o jakichś dyrektorów placówek, instytucji, czy kierowników jednostek samorządowych - tutaj zaczynają mi kolanka dygać nieco (bo ten ktoś tyyyleee osiągnął, nie to, co ja-taki robaczek...); w tym momencie już mam większy problem i denerwuję się, ale jeżeli nie mam wyboru i chcę coś załatwić to powtarzam sobie (znowu przytoczę pomysł Michu
), że "ja bardzo chcę" i staram się i jakoś idzie.
Alex, tak przywołując Twoją wypowiedź, napisałaś, że odczuwasz lęk nawet przed instytucjami. Chodzi o to, że lęk wywołuje w Tobie samo pomyślenie np. o wizycie w takim miejscu, czy to raczej kwestia spotkania z ludźmi tam pracującymi? Napisz coś więcej