widzę że wzbudziłem zainteresowanie więc żeby zbytnio nie mieszać opowiem jak to było z problemami kasowymi ,otóż na początku popadania w nałóg szło typowo i niewinnie. Wybierałem tylko dobre gatunkowo alkohole bo miałem własną działalność i pieniądze były na alkohol i potrzeby rodziny ,prawie jak w bajce,przyszedł kryzys małżeński i zacząłem pić coraz więcej i coraz gorsze alkohole aż doszedłem do tak zwanych wynalazków i tu upada mit że alkoholik pije dla przyjemności. Jeśli można znaleźć przyjemność w samotnym i w ukryciu wypijaniu porcji denaturatu albo spirytusu salicylowego czasem kropli miętowych bo też na spirytusie to niestety jest to konieczność a nie przyjemność i to nie zmyślam,na takie "trunki "było mnie stać a musiałem bo bez przestawałem funkcjonować.
Oczywiście popadając w alkoholizm długo byłem przekonany że przestać pić mogę w każdej chwili,niestety było to tylko złudzenie.później obiecywałem sobie i mocno postanawiałem że to już ostatni dzień że ostatnia butelka i ostatni kieliszek nooo i tak obiecywałem sobie,psioczyłem że co nie stać cię nie masz silnej woli ttp.
Więc typowo przebrnąłem to wszystko i jeszcze trochę.
Teraz wspomagam się farmakologicznie i jest całkiem spokojnie że aż sam jestem mocno zaskoczony.Cieszy mnie to i daje wewnętrzny spokój,nie żałuję tych lat bezskutecznej walki bo mimo niepowodzeń podejmowałem walkę na nowo chociaż słyszałem nieraz że ze mnie już nic nie będzie.
Zawsze jest warto i tyle