(22-05-2011 14:45)romanj522 napisał(a): (...) jednego jestem pewien że w większości alkoholicy to wspaniali i wartościowi ludzie,tylko bez tej "drugiej osobowości" którą generuje alkohol.
Możliwe, że masz rację. Przykre i smutne jest tylko to, że często niepijący nie mają zbyt wielu okazji do poznania tej trzeźwej strony osobowości tego człowieka. W zasadzie często nie wiadomo, jacy ci ludzie są naprawdę, zwłaszcza, jeżeli nie znało się ich z czasów, kiedy jeszcze alkohol nie miał nad nimi kontroli. Starałam się nie raz zrobić coś wspólnie z ojcem, spędzić razem czas, ale zawsze, za każdym razem kiedy tylko zauważałam, że wypił chociaż trochę, nawet jedno piwo, od razu czułam się, jakby podmienili mi ojca i zawsze myślałam "chciałam spędzić czas ze swoim ojcem, a nie z tym człowiekiem"; zawsze jakoś czułam się, jakbym miała do czynienia z dwiema osobami. Tylko tej, której potrzebowałam, tak często brakowało i brakuje nadal.
No ale może dodając coś bardziej do właściwego tematu wątku: próbowałam nakłaniać ojca do leczenia, ale niestety nie przyniosło to żadnych efektów. Miał do mnie pretensje, że uważam, go za alkoholika (chociaż nigdy wobec niego nie użyłam tego określenia). Twierdzi, że nie ma żadnego problemu, złości się, wychodzi, idzie napić się jeszcze więcej, twierdzi, że nie może się nawet w spokoju napić. Po prostu brakuje już sił. Chyba już nic nie mogę zrobić.