(05-09-2011 22:08)Nati napisał(a): Witam ponownie. W ostatnim czasie przebywałam na urlopie w domu rodzinnym i dopiero teraz zajrzałam na forum. Problem "smyczy" urósł do takiej rangi, że aż sama musiałam przeczytać kilka razy to co napisałam wcześniej. teraz zastanawiam się czy tylko niefortunnie napisałam czy rzeczywiście tak jest. Fakt jestem osobą, która trzyma rękę na pulsie (dlatego postanowiłam tu napisać).
Wracam do sedna sprawy (jak dla mnie)... jeżeli człowiek nie potrafi powiedzieć "mam już dosyć, nie piję więcej" gdy na stole stoją pełne butelki alkoholu to coś jest nie tak prawda? Po ostatnim weselu mieliśmy poważną rozmowę, a na efekty trzeba poczekać. zobaczymy czy nie skończy się tylko na pustych obietnicach.
Dziękuje wszystkim za podjęcie tematu.
Pozdrawiam
Nati to co napisałaś o smyczy nie jest niefortunne, jest to genialna metafora współuzależnienia. Trafiłaś w samo sedno - osoba uzależniona to taka, która traci kontrolę nad sobą w pewnej ściśle określonej sytuacji. Jak masz do czynienia z alkoholikiem to gdy on siądzie przy tym stole z pełnymi butelkami to dokładnie nie wiadomo kiedy i jak się to skończy. Może na przykład nic nie wypić ale nie możesz mieć takiej pewności, może się napić i stracić przytomność, może gdzieś pijany chodzić, coś robić, nie pamiętać tego, pić przez kolejny tydzień. To czy on napije się i co będzie robił nie zależy już od tego co postanowił, obiecał i co uznał za ważne. Nie wiesz, od czego to zależy i on też tego nie wie. Nikt nie umie przewidzieć co będzie. Jedno jest pewne, że w dłuższej perspektywie będzie coraz gorzej. I teraz jest jasne, że jak chcesz żyć z takim człowiekiem, co traci kontrolę, to jest pokusa tę kontrolę nad nim przejąć i to właśnie jest współuzależnienie. Taka smycz na której jednym końcu jest alkoholik a na drugim jego bliska osoba. Wyjściem ze współuzależnienia jest puszczenie tej smyczy, co może choć nie musi oznaczać rozstania. Tylko, że to jest trudne żyć z osobą która nie ma kontroli nad sobą.