Przytoczę swoją historię. Bardzo chciałam aby mój maż przestał pić (mi oczywiście bardziej na tym zależało). Robiłam różne zabiegi: prosiłam, dbałam, groziłam, straszyłam, szantażowałam itd. i nic...Nie działało! w trakcie kolejnego tygodniowego picia męża już nie miałam siły się nim zajmować. Postanowiłam zająć się sobą i dzieckiem zmienić swoje życie. Skupiłam się na zorganizowaniu czasu sobie i synowi. Pojechaliśmy nad wodę i spędziliśmy cudownie dzień. Wieczorem po powrocie mąż leżał pijany. Rano powiedziałam, że będę wraz z synem w jednym pokoju a on w drugim. Zadbałam o siebie i syna abyśmy mieli przygotowane jedzenie i inne potrzebne dla nas rzeczy oraz zorganizowany czas. I tak przez 3 kolejne dni... Zaczęło do mnie docierać jak jest fajnie, normalnie jak dobrze zadbać o siebie. Będąc na plaży wraz z synem nagle nie wiadomo skąd pojawił się mąż z kwiatami. Przecież nic mu nie mówiłam gdzie będę? Przepraszał, wręczył kwiaty. Na początku nie chciałam wierzyć w obietnice poprawy ale im dłużej trwała rozmowa, to miękłam i dałam się omotać (po raz kolejny), że teraz już będzie inaczej. Oczywiście, że było inaczej a nawet gorzej. Chciałam powrócić do zadbania o siebie ale czułam, że sama nie dam rady. Zaczęłam z mężem pić, czasem aby on mniej wypił i tak wróciłam do brania narkotyków po kilkuletniej abstynencji. Bardzo żałowałam, że nie wykorzystałam tego momentu, gdy czułam brak siły do walki z jego piciem do pójścia na terapię ze współuzależnienia bądź poszukania pomocy specjalisty. Byłaby to szansa aby się wzmocnić w swoim postanowieniu o zmianie na lepsze. To historia o tym, że warto korzystać z pomocy
Dzisiaj jestem po terapii i dowiedziałam się że jestem JA ważna dla siebie. Kiedyś myślałam, że bez niego nie istnieję.