Aktualny czas: 16-04-2024, 20:26 Witaj! (LogowanieRejestracja)

Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Autor Wiadomość
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #21
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
(22-05-2011 15:08)Alex napisał(a):  Twoje posty irytują mnie coraz bardziej, dlatego zamierzam je od tego momentu ignorować.

Może faktycznie tak będzie bezpieczniej.
Mam nadzieję, Alex, że nie poczułaś się dotknięta również i moją wypowiedzią?

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-05-2011 15:13 przez mycha88.)
22-05-2011 15:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #22
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Przepraszam tylko aske i Malinke, że im tu off top zrobiłam. Wiem, w jak trudnym położeniu są dziewczyny i wiem co to znaczy bezradność wobec picia kogoś bliskiego. Mam w rodzinie mnóstwo alkoholików i ten dramatyczny przypadek, o którym pisałam nie jest odosobniony. Tylko jedna z osób w mojej dalszej rodzinie dobrowolnie poddała się leczeniu. I tak się szczęśliwie złożyło, że z pozytywnym skutkiem, wciąż jest w abstynencji. Wujek, o którym pisałam wcześniej nie chciał się leczyć. Nie był w stanie zrobić nic w tym kierunku. Było z nim już bardzo źle... Cierpiał on i my wszyscy, bo byliśmy bezradni. Przymusowe leczenie to był już akt desperacji ze strony rodziny, wcześniej przez lata błagali, prosili, przekonywali. A on się staczał coraz bardziej. Co jeszcze mogli zrobić? Pamiętam ostatnie święta Bożego Narodzenia razem z nim. Na Wigilii bardzo chciał być trzeźwy, bardzo się starał. Ale był już na takim etapie, kiedy nie trzeźwiał prawie wcale i ten jeden dzień w abstynencji to był dla niego fizyczny koszmar. Tego dnia działy się z nim rzeczy straszliwe. Pamiętam, że ja się popłakałam, bo nie mogłam na to patrzeć. Płakał i on. Pomimo tego, twardo nie chciał się leczyć. Miał żonę i 4 dzieci oraz dalszą rodzinę. Przez lata wszyscy robili co tylko mogli, by podjął leczenie. Niestety, prawda jest taka, że to jedynie alkoholik może coś zrobić by z tego wyjść. A trwanie przy alkoholiku, to ogromne zaangażowanie w to, by przestał pić, niszczy wszystkich, niszczy całe rodziny. Za każdym razem to oznacza cierpienie wielu osób.
Zgadzam się z Tobą w pełni Michu, dzieciństwo nie jest po to, by leczyć dorosłego z nałogu. Skoro nawet dorośli są bezradni wobec tego, to, co mówić dzieci? Ja już jak miałam jakieś 7 czy 8 lat "zostałam wydelegowana" do tego, by nakłaniać ojca do zaprzestania picia. Co ja nie robiłam i nie mówiłam żeby on w końcu przestał. Byłam tylko dzieckiem i wydawało mi się, że ja mam taką moc, że mogę i powinnam coś zrobić żeby on przestał. Nieustannie myślałam, że muszę się jeszcze bardziej postarać, że coś robię nie tak, skoro on nie przestaje. Czułam się nieustannie winna i nie dość dobra, bo on przecież pił wciąż. I pamiętam ten lęk o niego, kiedy go nie było w nocy i nie wiadomo gdzie jest albo wyruszał nawalony w długą podróż w delegację. Albo wracał na wpół przytomny i strasznie jęczał z jakiegoś bólu czy jeszcze czegoś innego. Kiedyś przyszedł nad ranem ze śladami na plecach po pałkach policyjnych. Od tamtej pory bałam się o niego coraz bardziej. I tak strasznie nienawidziłam alkoholu, wydawało mi się, że alkohol to zło całego świata. Tak bardzo bałam się, że i mama zacznie pić. Kiedy były jakieś rodzinne uroczystości, ja nie bawiłam się z dziećmi, nie cieszyłam niczym. Siedziałam przy mamie i liczyłam kieliszki. Wolno jej było wypić 3, jeśli sięgała po 4 zaczynałam płakać i błagać ją by tego nie robiła. Po którejś nocnej awanturze alkoholowej stało się ze mną coś dziwnego - na sam zapach alkoholu zaczynałam się trząść. Kiedy na ulicy mijałam człowieka, od którego poczułam zapach alkoholu, dostawałam delirium. Całe moje dzieciństwo i młodość to alkoholizm... Czasami kiedy wchodzę na tę stronę i widzę nazwę tego forum, robi mi się niedobrze. Bo ja już nie chcę nawet myśleć o alkoholizmie, nie chcę słyszeć nawet tego słowa, tak bardzo już mam dość postrzegania świata przez pryzmat kieliszka.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-05-2011 16:31 przez Alex.)
22-05-2011 15:41
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #23
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Michu, łzy cisną mi się same do oczu. Przy Twoich przeżyciach moje dzieciństwo to w zasadzie raj. Przykro ogromnie, ale cieszę się, że to z siebie wyrzuciłaś i o tym napisałaś, bo trzeba właśnie pamiętać, że każdy medal ma te dwie strony. A my byliśmy tylko dziećmi...
Alex, też próbowałam i wydawało mi się właśnie zawsze, że ciągle nie dość się staram, że nie mogę spocząć, dopóki czegoś nie wymyślę, czegoś, co sprawi, że ojciec przestanie pić. Błagałam, płakałam, krzyczałam - wszystko na nic. Nie rozumiałam, dlaczego wódka jest dla niego ważniejsza od naszej rodziny. Dzisiaj nie mam już siły, żeby nawet próbować to zrozumieć choć trochę.
I ciągle sobie postanawiam, że nie będę się tym przejmować i udaje mi się "aż" do kolejnego wypicia...

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-05-2011 16:21 przez mycha88.)
22-05-2011 16:15
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
romanj522 Offline
Member
***

Liczba postów: 151
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #24
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Przykro troszkę że mój przekaz jest dla Was tak mało czytelny może za dużo na raz chcę powiedzieć,no ale może z innego forum coś wkleję np to :
Campral nie jest PSYCHOTROPEM .... jeszcze raz ...

Zmniejsza głód alkoholowy i przedłuża skutecznośc psychoterapii o 50 %.

Campral nie zmienia nastroju ....

Tyle tylko , że jest stosunkowo drogi ok +/- 300 pln na miesiąc ....




fast_st
Użytkownik Strefy



Dołączył: 07 Cze 2005
Posty: 30
Skąd: Góra
Wysłany: Wto 04 Paź, 05 23:58
Cytat:
Campral nie jest PSYCHOTROPEM .... jeszcze raz ...


Oszywiście że nie dlatego wkleiłem dane z innej strony.
Jednak ja uważam że stosowanie środków chemicznych w powtrzymaniu czynnego alkoholizmu nic nie daje.
Lecz jest to moje zdanie i nie zapominam o tym że każdy ma prawo wyboru metody wychodzenia z czynnego uzależnienia.

Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez fast_st Sro 05 Paź, 05 16:16, w całości zmieniany 1 raz

"
A teraz cytat z Alex:
"Alex, też próbowałam i wydawało mi się właśnie zawsze, że ciągle nie dość się staram, że nie mogę spocząć, dopóki czegoś nie wymyślę, czegoś, co sprawi, że ojciec przestanie pić. Błagałam, płakałam, krzyczałam - wszystko na nic."
i niestety Alex to są bardzo wyczerpujące ale zupełnie nieskuteczne metody bo tak jak pisałem wcześniej alkohol jest środkiem psychoaktywnym i jeho działanie polega między innymi na przytępieniu a nawet zniesieniu uczuć wyższuch u osoby pod jego działaniem a jak przestaje działać to powoduje tzw głód alkoholowy który tylko niewielu
22-05-2011 19:01
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Elżbieta Kalinowska Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 154
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #25
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
(22-05-2011 14:07)romanj522 napisał(a):  Przykro mi że nie rozumiesz spraw najprostszych,ale na Twoje zrozumienie nie mam wpływu skoro propozycja "zmiany perspektywy"jest dla Ciebie "dotykająca" -niekiedy jest to jedyna droga do zrozumienia.
Niestety to co wypsdujesz w tym temacie nie wnosi nic nowego do kwestii "Czy warto...." a wręcz można odczytać Twoje spostrzeżenia że <nie warto> bo degrengolada,i wszyscy robili co mogli ,i "gdyby była trzeźwa" więc była nietrzeźwa z własnej woli ,stało się co się stało a "wszyscy "stracili niepotrzebnie czas i energie a to i tak nic nie dało-taki jest Twój przekaz.

No zaraz - tytuł tego wątku brzmi "czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia"
Rozumiem Romanj, że Ty uważasz, że warto - Tobie to pomogło, a osoba która nakłaniała Ciebie i "stawiała wymagania na miarę możliwości" też nie żałuje - mieliście wiele szczęścia w tym, być może też ona jakoś wiedziała co zadziała, co trafi.
Jednak nie jest nigdzie powiedziane, że w tym wątku dozwolone jest tylko zdanie, że "warto namawiać" - zarzucasz Alex, że jej zdanie niewiele wnosi, bo można z niego wyczytać, coś innego niż z Twojego przekazu.
A przecież, jeśli można coś innego wyczytać, jeśli jej zdanie jest zupełnie inne niż Twoje, to ono właśnie bardzo dużo wnosi. Jeśli ktoś szuka odpowiedzi dla siebie, to warto aby poznał doświadczenia innych w tej kwestii - zarówno Twoje, jak i Alex jak i Michu i wszystkich innych, którzy mają ochotę tu napisać. Nie chodzi o to, abyśmy jako forum wypracowali jedynie słuszne zadanie na ten temat, bo tego rodzaju decyzje ludzie podejmują w bardzo wielu kontekstach życiowych i to co się sprawdza jednemu, nie musi się sprawdzić innemu.

Pomaganie alkoholikowi nie jest taką jednoznaczną kwestią, że można by bez zająknięcia powiedzieć "namawiaj, zawsze namawiaj..."
To namawianie obywa się jakimś kosztem i może być skazane na niepowodzenie. Ktoś, kto się na to decyduje powinien o tym wiedzieć. Musi wiedzieć, co oddaje z siebie na rzecz tego namawiania i naprawdę chcieć to dać. Dać w sensie oddać - bez oczekiwania co obdarowany zrobi z tym prezentem.
To wcale nie jest tak, że alkoholik jest jednym, który ma źle w tej sytuacji - każdy ma źle. Każda bliska osoba cierpi, cierpieniem niezawinionym.
Sam napisałeś o swoim doświadczeniu
Cytat:trwał o.5 roku było to sześć miesięcy nietrzeźwienia gdzie noc i dzień straciły granice i rzeczywistość nie istniała,
No i weź namawiaj.... Co dotrze? Pół roku ktoś może się spalić w namawianiu bo nie wie, nie zdaje sobie sprawy, że tej kochanej osobie rzeczywistość się gdzieś zatraciła - przecież nie zawsze to tak widać na zewnątrz.
Pomyśl - pół roku spinania namawiania, nadziei i co ...?
Może coś, może nic - raczej nic, skoro wszystko przykryte w większości niepamięcią.
A płaci się za to namawianie sobą - swoim życiem.

Jak się kogoś z bagna wyciąga trzeba mieć pewny grunt pod nogami żeby samemu nie wciągnąć się bagno. Ok. być może fakt,że bagno wciąga nie jest winą tego co nie wpadł - myślał, że przejdzie, inni przeszli, mógł mieć nadzieje, ale wpadł i tonie. To jeszcze nie oznacza, że na pewno warto wyciągać. Dużo zależy od tego jak się to robi, ale nie każdy wie. Na ogół to wyciąganie nie jest skuteczne.

W innym miejscu napisałeś z oburzeniem do Alex

Cytat:hmm i cooo patrzyli ,radzili i......?????

A co mogli? co Ty byś wstawił w te znaki zapytania?
W odczuciu Alex zrobili wszystko - nie jej wina, że nie wie co by jeszcze więcej mogli - Ty wiesz, to powiedz

Cytat:Jeśli chcesz wiedzieć to np."przymusowe leczenie" jest jednym z działań które przeważnie nie dają nic a jedynie pogarszają sytuację
Tu akurat mam trochę inne zdanie, bo znam wiele osób, które trafiły na leczenie w związku z zobowiązaniem przez sąd i miało to w ich wypadku sens. Nie jest to oczywiście instrument doskonały - w żadnym razie nie daje gwarancji tego, że alkoholik na leczenie trafi, a jeśli nawet trafi to nie wiadomo czy mu ono zadziała - jednak takiej gwarancji nie ma nigdy. Sam sposób dotarcia na leczenie nie jest aż tak ważny i większość uzależnionych trafia pod jakimś przymusem. Nawet ci, których nie skierował sąd, są w pewnym sensie "przymusowi".
W badaniach efektywności leczenia, nie ma różnicy pomiędzy osobami "przymusowymi" i "dobrowolnymi"

Cytat: Zacytuję fragment "Tyle alkoholizm pozostawił z całkiem fajnego i inteligentnego człowieka." i co czy to jego jest wina??? bo z zabarwienia Twojej wypowiedzi wynika że tak ,i że z jego strony nie było starania żadnego,no może nie było ale nie jest to regułą a skoro kiedyś był fajnym człowiekiem to ??? później to wyłącznie jego była wina -Ty odpowiesz pewnie że tak że Jego a to właśnie jest to nieuczciwe

"nieuczciwość" to silne słowo i w moim odczuciu nie bardzo tu pasuje. Alex stwierdza fakt, że alkoholizm nie pozwolił mu na wykorzystanie zasobów jaki miał ten człowiek. Tak to przynajmniej odbieram. Alkoholizm niszczy między innymi w taki sposób, że z czasem bliskim jest trudno, albo nawet staje się to niemożliwe, aby dostrzegli w tym swoim uzależnionym coś więcej poza złem. I to, tak samo nie jest ich wina, że nie widzą.

Zobacz jak przestać kręcić się w kółko i zacząć szukać rozwiązań. KLIKNIJ >>>
23-05-2011 12:17
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
romanj522 Offline
Member
***

Liczba postów: 151
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #26
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Nie będę na siłę bronił moich przekonań czy wypowiedzi.Odpowiem konkretnie w jednej kwestii a mianowicie cyt: "W odczuciu Alex zrobili wszystko - nie jej wina, że nie wie co by jeszcze więcej mogli - Ty wiesz, to powiedz" i jeszcze :"Tu akurat mam trochę inne zdanie, bo znam wiele osób, które trafiły na leczenie w związku z zobowiązaniem przez sąd i miało to w ich wypadku sens. Nie jest to oczywiście instrument doskonały - w żadnym razie nie daje gwarancji tego, że alkoholik na leczenie trafi, a jeśli nawet trafi to nie wiadomo czy mu ono zadziała - jednak takiej gwarancji nie ma nigdy. Sam sposób dotarcia na leczenie nie jest aż tak ważny i większość uzależnionych trafia pod jakimś przymusem. Nawet ci, których nie skierował sąd, są w pewnym sensie "przymusowi".
W badaniach efektywności leczenia, nie ma różnicy pomiędzy osobami "przymusowymi" i "dobrowolnymi"
Więc w kwestii przymusowości wszyscy są przymusowi dlatego że nawet jeśli dobrowolnie zgłosili się na leczenie to zmusiła ich jakaś sytuacja o której wprost nie mówią i tak jest zawsze może to być utrata pracy,zdrowia, a nawet samo zmęczenie ciągłym piciem.
Co do przymusowego czy nawet tego "dobrowolnego" leczenia nie jestem aż tak krytycznie nastawiony,widzę jednak bardzo poważny brak .
Pacjent po takim leczeniu a na oddziałach dziennych jest wyłącznie "pouczany" (psychoterapia) leczony jeśli potrzeba ze schorzeń somatycznych i podawane są mu leki uspokajające które przeważnie działają "otępiająco" i pacjenci starają się oszukiwać żeby tylko nie zażyć leku.
Ja do niedawna też tak byłem leczony i raz z lepszym innym razem z gorszym skutkiem,mówię o okresach od jednego do kolejnego zapicia.Miałem dłuższe przerwy ale były one obarczone ciągłym "głodem alkoholowym" a powstrzymywałem się jedynie naprawdę ogromnym wysiłkiem żeby nie kupić nie przyjąć poczęstunku itp, ale zawsze gdzieś przychodził kres tej wytrzymałości,dlatego w którymś z moich postów jest wzmianka o osobach nadmiernie jedzących,jak to zaczyna działać a działa tak samo bo nieraz przechodziłem taki zwykły głód i zmienia się tylko "przedmiot pożądania" tu jedzenie tu alkohol ale reakcje psychiczne i fizyczne pozostają bardzo podobne i upada argument że z jednym się rodzimy a drugie nabywamy, bo to drugie jest tak silnie już zakorzenione że nie ma różnicy.
Tyle tytułem wyjaśnienia a czego brakuje no mogę być tutaj posądzony o kryptoreklamę ale dawniej nie było nic poza AA teraz są tak jak dla nadmiernie jedzących środki zmniejszające łaknienie tak dla nadmiernie pijących też takie środki są.
W tym temacie kiedyś założyłem wątek ,ale zainteresowanie jest nikłe więc nie będę pisał sam do siebie .
W tym wątku napiszę krótko ja stosuję takie coś od czterech miesięcy ,sam go sobie muszę podawać bo jestem samotny ale z perspektywy czasu widzę jak obecnie postrzegam alkohol-traktuję go jak talerz nawet najsmaczniejszej zupy traktuje osoba najedzona-ten talerz może sobie być .Dawniej alkohol traktowałem tak jak bym był cały czas głodny i cały czas mi go brakowało,więc przychodził kres wytrzymałości i "klops" bo zapijałem.
I kończąc temat tej metody którą traktuję jako podstawę (moje zdanie) leczenia przynajmniej w początkowej fazie żeby organizm i umysł przestały tak łapczywie się domagać alkoholu,każdemu trafiającemu na leczenie powinno się przynajmniej PROPONOWAĆ takie nazwę to wsparcie leczenia bo na razie podstawową formą jest psychoterapia i AA .
Ja niestety po wielu latach niepowodzeń znalazłem w internecie pewne informacje bo też już nie wiedziałem co począć i poprosiłem doktorke o przepisanie leków według może źle to zabrzmi ale mojego pomysłu.
Zainteresowanych zapraszam do tematu "Farmakologiczne leczenie alkoholizmu" a dodam jeszcze co bardzo istotne teraz kiedy nie odczuwam głodu alkoholowego też zupełnie inaczej widzę psychoterapię i grupę wsparcia,z których nie zrezygnowałem,różnica jednak jest zasadnicza przedtem traktowałem to jakby no jak to powiedzieć "jakby ktoś chciał zabrać psu kość" wtedy pies się wścieka złości i co tam jeszcze- teraz dopiero wynoszę pewne wartości. To chyba jednak oczywiste i działa jak automat nie ma pożądania czegoś to i złości i dążenia za wszelką cenę nie ma.
Jeszcze ostrzeżenie te środki też wymagają czasu u mnie działanie zauważyłem dopiero po 3 tygodniach
.
23-05-2011 18:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
mycha88 Offline
Member
***

Liczba postów: 239
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #27
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Wydaje mi się, czy masz po prostu ogromny żal i pretensje, że wcześniej nikt nie zaproponował Ci środków farmakologicznych i dopiero sam się o nich dowiedziałeś i wymyśliłeś dla siebie taki sposób na walkę z nałogiem?
Mam do Ciebie drogi romanie jedno pytanie. Bo skoro Twoje zdanie brzmi: warto nakłaniać alkoholika do leczenia, to może podpowiedz, jak robić to skutecznie, żeby w tym wszystkim nie zatracić siebie, swojego życia, swoich potrzeb i nie poświęcić wszystkich swoich sił na słowa, prośby, błagania, które odbijają się jak od grubej ściany i z hukiem jak bumerang wracają z powrotem do nas?

"Na półkę z napisem >>złudzenia<< nerwowo zerkają me sny"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-05-2011 18:20 przez mycha88.)
23-05-2011 18:19
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
romanj522 Offline
Member
***

Liczba postów: 151
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #28
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Odpowiadam na pierwszą kwestię :
Tak mam ogromny żal i uzasadniony ponieważ zajmowało się mną całe mnóstwo fachowców na przestrzeni tych lat i wiedzieli że taka metoda istnieje nie jest zbyt powszechna ale nie temat na to. Ten czas siły, i wszystko co straciłem jest nie do odzyskania,a żal mam uzasadniony bo ja naprawdę walczyłem o siebie i o swoje dobre życie.Nie jest to jakiś żal zapiekły ale chciałbym jeśli to możliwe wskazać pewne w miarę proste a skuteczne sposoby. Piszę skuteczne bo sam ich doświadczam i zalecany czas leczenia tą metodą to jest 1 rok żeby organizm zapomniał o "ZŁYCH NAWYKACH" a jak trzeba będzie dłużej to i tak jestem zdecydowany.Teraz świat jest zupełnie inny bez tego ciągłego tłumienia "nieprzepartej chęci wypicia" i nawet jak tego nie ujawniałem to cały czas to ze mną było to tak samo jak to że nie mówiąc że nie jestem głodny to głodny nie jestem ,nieraz jestem tylko nic nie mówię a jak okazja dorwać się do michy -to hulaj dusza(no to taki przykład) Wink
A teraz to drugie:cyt "podpowiedz, jak robić to skutecznie, żeby w tym wszystkim nie zatracić siebie, swojego życia, swoich potrzeb i nie poświęcić wszystkich swoich sił na słowa, prośby, błagania, które odbijają się jak od grubej ściany?"
1.nie rozmawiać z pijanym -zaczekać aż wytrzeźwieje albo podać termin kiedy ma być trzeźwy.jeszcze raz nigdy z pijanym bo jest to wtedy rozmowa z innym człowiekiem
2.postawić wtedy nie na zasadzie stawiania warunku (bo pewnie odrzuci mniej lub bardziej agresywnie) kwestię jego trzeźwości i podjęcia próby leczenia.Na początek odradzam wszelkie AA,psychoterapie,obietnice i przyrzeczenia (z własnego doświadczenia) tylko wizyta u lekarza i jak ja to zrobiłem prośba o wsparcie farmakologiczne-dlatego że osoba dłuższy czas pijąca ma tak "zdruzgotany system nerwowy system wartości ,postrzegania uczuć,itd że bez wyciszenia i ustabilizowania tego no chociażby snu nie ma mowy o czymśkolwiek konstruktywnym,a na przykład takie AA tylko rozjusza takiego pacjenta jeśli nie jest odpowiednio przygotowany psychoterapię natomiast traktuje jako swoiste ogłupianie i próbę odebrania mu wcześniej przytoczonej "kości"
Jeżeli sam osobiście nie zechce iść do lekarza to może pójść ktoś bliski albo z rodziny i po przedstawieniu sytuacji prawdopodobnie lekarz zareaguje prawidłowo,a na marginesie mój Ojciec był alkoholikiem i moja Mama tak zrobiła a kiedy nie chciał dobrowolnie zażywać leków to dawała Mu do jedzenia albo napojów,ale to było dawno.Teraz są leki dla uzależnionych które nie wchodzą w interakcję z alkoholem co jest bezpieczne dla pacjenta bo nawet jak zapije co na pewno się może zdarzyć to nie śmiertelnie.
3.To jest początek i po moim zdanien ok 3 miesiącach można myśleć o psycho i innych terapiach a jeszcze w trakcie picia można zacząć podawać to co ja biorę bo zmniejsza ten "pieroński"głód alkoholowy tylko 130 zł m/c to troszkę kosztuje i nie żebym namawiał ale przy tym pije ale podobno mniej i coraz rzadziej bo można łączyć -tak podają źródła.Tej informacji nie potwierdzam jednak bo osobiście nie spróbowałem-nie miałem aż takiej potrzeby,jak spróbuję kiedy to napiszę ale lepiej żeby nie Smile
23-05-2011 19:03
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Alex Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 285
Dołączył: Mar 2011
Reputacja: 0
Post: #29
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
W tym wszystkim, o czym tu wszyscy ostatnio piszemy, nie uwzględnia się jednego, niezwykle istotnego aspektu. Jak się czyta to wszystko, to można odnieść wrażenie, że piszemy o pomocy osobie nieszczęśliwej, cierpiącej, bardzo potrzebującej wsparcia bliskich. I to się teoretycznie zgadza, ale jest pewne bardzo duże zastrzeżenie. Ta cierpiąca osoba nie przyznaje się do swojego cierpienia - jak pomagać komuś, kto tej pomocy zwyczajnie nie chce? Czy ktoś z Was doświadczał przez lata sytuacji, w których próbował uszczęśliwiać na siłę kogoś, kto twierdzi, że nie jest nieszczęśliwy i nie potrzebuje pomocy? Kogoś, kto tę pomoc odpycha, a nawet niweczy podjęte działania pomocowe? Romanj, próbowałeś kiedyś pomóc takiej osobie lub chociaż przy niej wytrwać? W imię tej pomocy, osoba pomagająca najczęściej dźwiga na swoich barkach niezasłużony ciężar obowiązków i odpowiedzialności za całą rodzinę plus dodatkowe obowiązki i stresy związane wyłącznie z alkoholikiem. Idźmy dalej, osoby takie bardzo często nie tylko odrzucają pomoc, ale wyrządzają realne krzywdy - okradają, stosują przemoc w najgorszej postaci. Ile lat ktoś w imię pomocy takiemu nieszczęśnikowi ma nadstawiać drugi policzek? W imię czego przepraszam? W takiej sytuacji dochodzimy do układu, w którym to życie tego nieszczęśliwego bardzo alkoholika staje się ważniejsze niż życie innych osób. Czy to jest w porządku? Bardzo ciężko jest pomagać i nieustannie wspierać kogoś nawet w takiej chorobie jak depresja, kogoś kto nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, sam nie daje wsparcia a nieustannie go potrzebuje. A co mówić komuś, kto tej pomocy nie przyjmuje i w dodatku świadomie czy nie NISZCZY ludzi, którzy mu pomagają.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-05-2011 19:23 przez Alex.)
23-05-2011 19:18
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
romanj522 Offline
Member
***

Liczba postów: 151
Dołączył: Jan 2011
Reputacja: 0
Post: #30
RE: Czy warto nakłaniać alkoholika do leczenia
Tak Aleks tutaj masz 100% racji i żadnej polemiki czy dyskusji : cyt"ta cierpiąca osoba nie przyznaje się do swojego cierpienia - jak pomagać komuś, kto tej pomocy zwyczajnie nie chce? Czy ktoś z Was doświadczał przez lata sytuacji, w których próbował uszczęśliwiać na siłę kogoś, kto twierdzi, że nie jest nieszczęśliwy i nie potrzebuje pomocy?
Idźmy dalej, osoby takie bardzo często nie tylko odrzucają pomoc, ale wyrządzają realne krzywdy - okradają, stosują przemoc w najgorszej postaci."
Dlatego tak jak wcześniej pisałem nie jestem przeciwnikiem przymusowego leczenia alkoholików,jestem nawet zdania że powinno to być stosowane w zdecydowanie szerszym zakresie bo obecnie alkoholik po tak zwanym detoksie nie zgodzi się na dalsze leczenie to nikt go nie ma prawa na leczeniu zatrzymać (poza szczególnymi przypadkami).
I w związku z tym w normalnych domowych warunkach przy zachowaniach alkoholika które tutaj bardzo krótko ale nadzwyczaj trafnie opisałaś prawie nie ma możliwości pomóc,wszystko zależy w tym momencie od aktualnego stanu chorego ,a są przypadki niestety gdzie już nic nie można zrobić.
Jednak jeśli już osoba chora trafi w ten czy inny sposób na leczenie i obojętne czy zamknięte czy ambulatoryjne to tak jak wcześniej pisałem należy w pierwszej kolejności zniwelować "głód alkoholowy" i wewnętrzne "rozdygotanie" to drugie w trakcie leczenia obecnie się z reguły robi (środkami darmowymi jak permazyna) natomiast kwestia powtarzam fundamentalna w leczeniu pozostaje (130 zł za miesiąc jak ktoś wie lekarz mu przepisze i sam sobie kupi)
Z mojego życia powiem że jak opuszczałem któryś już raz oddział zamknięty pierwszą myślą poza tym że już się skończyło to było "A może by tak jedno piwo teraz" i miało być zawsze jedno ale ta myśl mi towarzyszyła zawsze na ambulatoryjnym też ale ciut inaczej a ,jak teraz łyknę to do rana wywietrzeje i nikt nie będzie wiedział i to nie to że nie chciałem się wyleczyć to dokładnie był ten trudny do opisania w słowach ale wszech obecny głód, którego teraz nie odczuwam
W piątek jak wracałem z grupy spotkałem znajomego który też do niedawna chodził i zarzekał się że już nigdy się nie napije i że czuje się fajnie i że dobrze mu się zaczęło układać odkąd przestał pić .
Niestety w ten piątek nie był na grupie za to był pod sklepem już mocno wstawiony i proponował mi piwo.
Kiedyś pewnie z błyskiem w oczach i i zadowoleniem przyjął bym propozycję ,teraz po prosto nie miałem ochoty i poszedłem do domu.
Dzisiaj w kasetce leży mi 40 zł dawniej już by mnie wręcz podświadomie coś gnało do sklepu ,niby po coś potrzebnego ale "przy okazji" jakaś flaszka może piwo a w nocy flaszka i tak by pewnie było,teraz nie mam tego,a piszę prawdę bo na forum nie mam potrzeby kłamać.
Dlatego duże możliwości dale leczenie "skojarzone" czyli tak jak ja teraz to robię i nie namawiam nie przechwalam ale warto spróbować a koszty nawet w pewnym momencie zaczynają być motywujące bo bardziej żal stracić coś drogiego (materialnie) a jak ktoś powie że alkoholik i tak nie liczy to ja zapytam który alkoholik ten trzeźwy czy ten pijany -bo to niby ten sam człowiek ale zupełnie inne osobowości.
A to Aleks co napisałaś jest naprawdę w 100% prawdziwe i rzeczowe.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-05-2011 20:11 przez romanj522.)
23-05-2011 20:07
Znajdź wszystkie posty użytkownika Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Jestem żoną alkoholika. gayowa 6 16,529 10-04-2013 21:59
Ostatni post: aska2520
  Czy jest sens wiązać się z alkoholikiem?? ONA 2 8,423 23-04-2012 16:02
Ostatni post: agtagt

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości